Huragan Sandy w oczach Polaków mieszkających w metropolii

2012-10-31 20:58

Szalejący żywioł nie oszczędził naszych rodaków. Tuż po przejściu huraganu udało nam się skontaktować z kilkoma osobami, które opowiedziały nam jak wyglądało przejście wichury w okolicach, w których mieszkają. Opowiedzieli nam o problemach, z jakimi obecnie muszą uporać się osoby dotknięte żywiołem.

Darek P. (Staten Island)
Największym problemem na Staten Island, był – i ciągle jest dla większości –brak prądu.
Wiele osób od wtorku chciało powrócić do swoich domów, ale zastali zalane ulice, domy i samochody. W wielu miejscach woda jeszcze sięga po dach samochodów. W środę w dalszym ciągu wojsko i policja przeszukują zalane domy, ulice i prowadzą akcję ratunkowa. W środę, ci, którzy mieszkają w tych częściach wyspy, gdzie woda się cofnęła, próbują powrócić do normalności uprzątając i wypompowując wodę z domów. Ogólnie panuje ponury nastrój. W środkowej części Staten Island, poza paroma połamanymi drzewami, skutki huraganu nie są tak bardzo widoczne i odczuwalne. Tutaj też jest prąd. Tam. gdzie ciągle nie ma prądu nie działają światła ruchu i niektórzy traktują to jak stop (jak powinni), a niektórzy przejeżdżają przez skrzyżowanie jakby mieli zielone światło stwarzając zagrożenie wypadku.

Janusz Skowron (Queens):
W poniedziałek za oknem mojego nowojorskiego mieszkania trwał niszczycielski koncert z porywistym wiatrem i deszczem w głównej roli. Widziałem duże klony wyrwane z korzeniami. Niski, trzypiętrowy dom obdarty z zewnętrznej warstwy... W telewizji pokazywali większe zniszczenia: złamany dźwig na Manhattanie czy zalanie wielu dzielnic miasta. Najgorsza sytuacja chyba była w stanie New Jersey. Tam wdarło się oko huraganu Sandy na ląd. Awarie, brak prądu, pożary... Póki co, na moim osiedlu w Woodside (Queens) nie było jeszcze tragicznie, ale wszyscy zastanawialiśmy się: co przyniesie noc i następny dzień? Kiedy popołudniu odwoziłem moją żonę Anię na dyżur (pracuje w szpitalu na Forest Hills, 10 min. od nas) mijałem halloweenowe dekoracje w korytarzu, a na ulicach było jeszcze spokojnie. Po powrocie złożyłem pierwszy filmik. Taki kolaż ostatnich 20 minut, optymistycznych minut....Osiem godzin później spróbowałem dojechać na Forest Hills... I dojechałem! Teraz jest wtorkowe popołudnie i praktycznie powoli wracamy do siebie. Nasza dzielnica jest położona na górce, więc nie było podtopień, był i jest prąd i gaz. Jednak wokół sporo połamanych drzew i zniszczonych przez nie zaparkowanych aut. Półwysep Rockaways (mieszka tam syn Artur) zalany, tak jak wiele terenów najniżej położonych blisko
wody...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki