- Chciał być męczennikiem i tak się stało - mówiła nad trumną Mohsena Fakhrizadeh-Mahabadiego jego żona. Irański naukowiec, uznawany za głownego dowodzącego tamtejszego programu atomowego, został już okrzyknięty w swoim kraju bohatarem. A władze w Teheranie wypowiadają coraz mocniejsze słowa na temat tego, jak odpowiedzą na to zabójstwo. Ajatollah Ali Chamenei zapowiedział "stanowcze ściganie sprawców" i "definitywne ukaranie autorów i zleceniodawców" zamachu. Wcześniej wojskowy doradca ajatollaha swierdził, że to Izrael zorganizował atak, by "zwiększyć presję na Iran i doprowadzić do wojny na wielką skalę".
Podobne oskarżenia padały z ust innych przedstawicieli władz w Teheranie. Tymczasem do piątkowego zamachu nadal nikt się nie przyznaje. "Nie wiem, kto go zamordował" - powiedział izraelski minister ds. osadnictwa Cachi Hanegbi w wywiadzie dla Keszet 12. USA poprzestały na zdawkowym komuikacie o "dokładnym monitorowaniu" zaistniałej sytuacji. Władze Izraela ogłosił najwyższy poziom alertu dla swoich wszystkich ambasad z obawy przed odwetem. Mohsen Fakhrizadeh-Mahabadi, naukowiec określany mianem "ojca irańskiej bomby atomowej" został zabity w piątek. Jego samochód został ostrzelany, wcześniej doszło do eksplozji. Fizyka przewieziono do szpitala, lekarzom nie udało się go uratować.