Szczątki rakiet czy satelitów krążą od kilkudziesięciu lat ponad naszymi głowami, chociaż nie widać ich gołym okiem. Są one jednak niezwykle niebezpieczne, bo mogą uderzyć w Międzynarodową Stację Kosmiczną. Ale to nie wszystko. Fruwające na orbicie żelastwo zagraża też takim rzeczom, które uważamy za oczywiste na Ziemi - prognozowaniu pogody, GPS i telekomunikacji. Jest to problem, który się pogarsza, ponieważ co roku coraz więcej satelitów jest wystrzeliwanych przez przedsięwzięcia np. takie jak SpaceX Elona Muska.
PRZECZYTAJ Propozycja nie od orzucenia? Miliarder leci w kosmos. Szuka OŚMIU śmiałków
Szacuje się, że w przestrzeni kosmicznej krąży chmura ponad 9 tys. ton kosmicznych śmieci, co oznacza równowartość wagi 720 autobusów szkolnych. O ile podczas pierwszego wysyłania satelitów w kosmos nikt się tym nie przejmował, teraz kosmiczne śmieci są ogromnym problemem.
Teraz jednak ma się to zmienić. Firma Astroscale w sobotę rano ma wysłać na orbitę misję Elsa-d z z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Technologia satelity ma przechwytywać śmieci dzięki magnetycznej płycie. Astroscale przetestuje zdolność sondy do porwania satelity i sprowadzenia go w kierunku ziemskiej atmosfery, gdzie spłonie. Zrobi to w ramach szeregu różnych manewrów, których zakończenie spodziewane jest we wrześniu lub październiku tego roku. W ramach misji firma przetestuje, czy statek kosmiczny może złapać satelitę i zadokować na nim, gdy spada w przestrzeni kosmicznej.
Polecany artykuł: