Jak pisaliśmy we wczorajszym wydaniu "SE", prezydent Obama "pokiwał palcem" na polityków w Kongresie, którzy nie dotrzymali słowa i nie przedstawili mu - jak obiecali - na początku pierwszego kwartału projektu kompleksowej ustawy imigracyjnej.
Podczas ceremonii naturalizacji 28 imigrantów, która odbyła się w poniedziałek w Białym Domu, powiedział głośno i wyraźnie, że jest zadowolony, iż prace trwają, ale posuwają się one zdecydowanie za wolno.
- Nie tak się umawialiśmy. Czas na konkretny, namacalny produkt z tych rozmów i prac. Owszem, jestem zadowolony, że politycy potrafili się dogadać w kluczowych sprawach, ale to dopiero połowa sukcesu. Reforma prawa imigracyjnego to sprawa pilna i niezmiernie ważna. Chcę jak najszybciej widzieć i wiedzieć, że politycy w obu izbach Kongresu zdają sobie z tego sprawę - mówił Obama, przypominając, że brak konkretów spowoduje, iż będzie musiał sam wkroczyć do akcji.
To zdecydowane stanowisko zostało bardzo pozytywnie odebrane przez przedstawicieli nowojorskich organizacji walczących o prawa imigrantów i o reformę.
- Składamy wielki ukłon prezydentowi, który kontynuuje walkę o kompleksową reformę prawa imigracyjnego. Mamy nadzieję, że poparcie Białego Domu oznacza przyspieszenie działania w Kongresie i nareszcie doczekamy się ustawy, która pozwoli zalegalizować pobyt 11 milionom imigrantów. (...) Jednakże jeżeli Gang of Eight (tak potocznie mówi się o grupie senatorów pracujących nad projektem ustawy - przyp. red.) nie wywiąże się z zadania, wówczas prezydent powinien ruszyć ze swoim planem - napisał w przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu - Javier H. Valdes z Make the Road New York.