Jak wynika z raportu analityków National Partnership for New Citizens, tendencja się utrzymuje i bieżący rok fiskalny może pobić wszelkie rekordy. Normalnie imigranci składają wnioski o naturalizację przed wyborami prezydenckimi, żeby móc zagłosować na swojego kandydata. Do tej pory działo się tak, że po "wyborczej gorączce" spadał entuzjazm na zostanie amerykańskim obywatelem. Ale nie teraz. Autorzy raportu podkreślają, że po raz pierwszy od 20 lat liczba składanych do Urzędów Imigracyjnych form N-400 wzrosła po zeszłorocznych wyborach. Przez pierwsze trzy kwartały roku fiskalnego 2017 aż 783 330 imigrantów złożyło wnioski na obywatelstwo, rok wcześniej w tym samym okresie było to 725 925.
To sprawia, że urzędnicy nie wyrabiają się na czas. Do końca roku fiskalnego 2017 w kolejce na rozpatrzenie czekało aż 708 638 wniosków. Zryw imigrantów sprawił też, że średni czas oczekiwania na finał sprawy jest dwa razy dłuższy i wynosi prawie dziewięć miesięcy. A w metropoliach będących dużymi skupiskami imigrantów, jak Nowy Jork, Dallas, Houston, Las Vegas czy Miami czeka się nawet rok albo dłużej. Z raportu wynika, że obecnie w Stanach mieszka 8,8 mln imigrantów, którzy mają prawo ubiegać się o amerykańskie obywatelstwo.