Donald Trump już od dawna nawołuje do zniesienia loterii wizowej, a po wtorkowym zamachu zyskał kolejny argument. Niemniej nie każdy "loteryjny imigrant" jest zły. Informacje, jakie przekazał policji latem 1997 roku Abdel Rahman Mosabbah, imigrant z Egiptu, który przybył do Nowego Jorku po tym jak po studiach wylosował wizę, uratowały wiele żyć.
Zaraz po zamachach w Izraelu, gdzie zginęło, 16 osób, jego palestyński współlokator pokazał mu dwie bomby (pipe bombs), mówiąc: "Widziałeś, co się stało w Izraelu? To samo stanie się tutaj" - przypomina portal Daily Beast. Powiedział, że wraz z drugim palestyńskim kolegą planują samobójczy atak na Atlantic Avenue Station na Brooklynie, z główną intencją zabicia ortodoksyjnych i chasydzkich żydów, którzy korzystali ze stacji w drodze do Midtown Diamond District.
Przerażony i słabo mówiący po angielsku Mosabbah wyszedł z mieszkania. Nie wiedział komu powiedzieć o planowanym ataku. W końcu zobaczył policjantów i łamanym angielskim zaczął im tłumaczyć, powtarzając często słowa "bomba". Zabrano go na komisariat, gdzie sprowadzono tłumacza. Po rozmowie policjanci z Emergency Service Unit wkroczyli do mieszkania w Park Slope, gdzie znaleźli bomby przygotowane do zamachu i szykujących się do jego przeprowadzenia Palestyńczyków. Ówczesny burmistrz Rudolph Giuliani bardzo pochwalił postawę "loteryjnego imigranta".