Do samego końca organizacje pro-imigracyjne, działacze na rzecz praw imigrantów i kompleksowej reformy, które zawiązały silną koalicję, agitowały i nawoływały do tego, by nie głosować na republikanina z uwagi na jego mocno anty-imigracyjną postawę.
Donald Trump ogłaszając włączenie się do wyścigu prezydenckiego, w przemówieniu nazwał imigrantów – przede wszystkim miał na myśli Meksykanów – przebywających nielegalnie w USA jako „gangsterów” i „gwałcicieli”. Zapowiedział, że wszystkich bez papierów deportuje a następnie zbuduje na południowej granicy wielki mur, by powstrzymać falę nielegalnej imigracji. Z czasem – po zamachach z udziałem muzułmańskich ekstremistów – zapowiedział też „zamknięcie” Ameryki dla wszystkich obywateli z krajów islamskich. Po jakimś czasie złagodził nieco poglądy dotyczące nielegalnych i powiedział, że w ciągu pierwszych stu dni jako prezydent przeprowadzi deportacje ale tych nieudokumentowanych, którzy są zagrożeniem dla bezpieczeństwa Ameryki. Te poglądy i strach przed ich realizacją sprawiły, że zmobilizowały bardzo imigracyjny – głownie latynoski – elektorat do udziału w wyborach. Według biura badania opinii publicznej Latino Decisions tym razem wzięła udział w wyborach rekordowa liczba 27,3 mln hispanojęzycznych wyborców, co najmniej o 2 mln więcej niż w wyborach prezydenckich z 2012 roku, w których Latynosi przyczynili się do zwycięstwa Baracka Obamy.
FOTO Konrad Lata