Wystąpienie Baracka Obamy zakłócił mężczyzna, który stojąc za nim na scenie krzyczał do prezydenta, żeby ten powstrzymał deportacje, które rozdzielają rodziny. Obama podkreślił, że najpierw Kongres musi wyrazić zgodę na zmianę prawa, żeby on miał moc działania w tej sprawie. Kiedy ochrona próbowała usunąć protestującego zwolennika amnestii nielegalnych ze sceny, Barack Obama pozwolił mu zostać mówiąc, że łączą ich te same cele.
CZYTAJ TEŻ: Pudzian dźwiga ciężary, ale angielski go przygniótł
– Szanuję emocje tych młodych ludzi, ponieważ oni walczą o dobro swoich rodzin. Musicie wiedzieć, że stojąc tu przed wami i przemawiając do was jako prezydent Stanów Zjednoczonych niewiele mogę zrobić, jeżeli Kongres nie uchwali prawa, które pozwoli mi działać – tłumaczył prezydent. – Jesteśmy narodem szanującym prawo. To część naszej tradycji. Najprościej jest krzyczeć i udawać, że mogę coś zrobić i złamać prawo. Jedyne co mogę wam zaproponować, to podążanie tą trudną ścieżką demokracji, żeby osiągnąć cele, które chcecie osiągnąć. Krzyki nic tu nie pomogą – przestrzegała Barack Obama.