W Iranie właśnie rozpoczęła się trzydniowa żałoba narodowa. Wszystko ku czci wielkiego męża stanu, generała Kasema Sulejmaniego, który zginął z rąk Amerykanów podczas ataku na lotnisko w Bagdadzie. Zmarły był prawdziwym celebrytą wśród generałów, a sam magazyn „Time” pisał o nim, że Irańczycy traktują go jak Jamesa Bonda, Erwina Rommela i... Lady Gagę w jednym. To wyjaśnia wściekłość tamtejszych władz. Gdy tylko okazało się, że zginął kluczowy irański generał, politycy z tego kraju od razu zaczęli grozić USA. - Bez cienia wątpliwości Iran i inne kraje w tym regionie, dążące do wolności, zemszczą się (na USA) - ogłosił prezydent Hasan Rouhani (72 l.). Wtóruje mu duchowo-polityczny przywódca, ajatollah Ali Chamenei (81 l.). - Wszyscy wrogowie powinni wiedzieć, że dżihad oporu (przeciw USA) będzie teraz prowadzony ze zdwojoną determinacją, a bojowników świętej wojny czeka ostateczne zwycięstwo - ogłosił Chamenei.
Amerykański Pentagon napisał w oświadczeniu, że atak na lotnisko był obroną „amerykańskiego personelu dyplomatycznego i amerykańskich żołnierzy poza granicami kraju”. Tydzień temu Iran przeprowadził atak na bazę wojskową w Kirkuku na terenie Iraku, w wyniku czego zginął cywilny pracownik amerykański.