Śmierć Dżaabariego potwierdził zarówno Hamas jak i izraelska służba bezpieczeństwa Szin Bet. Izraelczycy dodali, że zabili Palestyńczyka, który był odpowiedzialny za "trwającą dekadę działalność terrorystyczną". Izraelscy wojskowi napisali w oświadczeniu, że "Celem tej operacji było dotkliwe uszkodzenie łańcucha dowodzenia i kontroli dowództwa Hamasu".
Hamas natychmiast wezwał do zemsty. "Izrael wydał wojnę Strefie Gazy, biorą odpowiedzialność za konsekwencje" - oznajmił na antenie hamasowskiego radia Islamski Dżihad. - Izrael tym atakiem otworzył bramy piekieł - dodało zbrojne ramię Hamasu.
Izraelczycy zapowiedzieli, że to nie koniec nalotów. Jednocześnie z atakiem na Dżaabariego Izrael przeprowadził kilka innych. Zniszczono m.in. kilka posterunków policji w Strefie Gazy. Wieczorem, jak podał dziennik "Haarec", eksplozja wstrząsnęła domem Mahmuda al-Zahara, współzałożyciela Hamasu.
Według źródeł Hamasu, ogółem w środę w 20 nalotach izraelskich w Strefie Gazy zginęło sześciu Palestyńczyków, w tym lider operacji militarnych Hamasu, a 25 osób zostało rannych.
Rzecznik izraelskich sił zbrojnych (IDF) zapowiedział na Twitterze, że "wszystkie opcje są na stole". - Jeśli będzie trzeba, armia jest gotowa do operacji lądowej w Strefie Gazy - oświadczył. IDF zarządził też mobilizację rezerwistów podległych Home Front Command, izraelskiej odmiany obrony cywilnej. IDF "zaleciło" również aktywistom Hamasu, by "przez następne dni nie pokazywali się publicznie".
Czytaj więcej: ŚMIERĆ NA ŻYWO. Izrael pokazał JAK ZABIJA wojskowego PRZYWÓDCĘ HAMASU