Jak rodak z chicago zostaŁ słynnym terrorystą

2012-05-26 8:00

Chicagowska policja aresztowała 24-letniego Sebastiana Senakiewicza. Zarzut jest poważny – nasz rodak rozgłaszał, że chce wysadzić wiadukt w centrum miasta. Moment też szczególny – ładunki miały zostać zdetonowane podczas szczytu NATO.

Agencje podawały, że dynamit ukrył w książce o Harrym Potterze. Jednak żadnych materiałów wybuchowych u niego nie znaleziono. Senakiewicz został oskarżony o fałszywe groźby terrorystyczne i osadzony w areszcie z gigantyczną kaucją 750 tys. dolarów. Kim tak naprawdę jest Polak, o którym mówił cały świat? Postanowiliśmy porozmawiać o nim ze znajomymi i współpracownikami.

Policjanci zatrzymali Polaka w czwartek, 17 maja. W sobotę,19 maja, został oskarżony o spisek i planowanie budowy ładunku wybuchowego z zamiarem użycia go w czasie trwania szczytu NATO w Chicago. Tajni agenci od dawna obserwowali podejrzane zachowanie Sebastiana. Ponoć sprawiał wrażenie zdesperowanego anarchisty.

Razem z Polakiem aresztowano Marka Neiweema (28 l.), u którego znaleziono materiały wybuchowe i zapalniki. Sędzia w niedzielę nałożył na tego drugiego kaucję w wysokości pół miliona dolarów, czyli o 250 tysięcy dolarów niższą.

Poważny spisek

Prokuratura twierdzi, że Polak ma powiązania z trójką już wcześniej aresztowanych aktywistów, którzy należą do Black Bloc – organizacji terrorystycznej znanej z rozrób podczas akcji „Okupuj Wall Street”. Całej trójce postawiono już zarzuty spiskowania w celach terrorystycznych, materialne wspieranie terroryzmu i posiadanie materiałów wybuchowych. Policja nie potwierdza tych zarzutów, ale prokuratorzy powołują się na zeznania tajnych agentów, którzy kryją się pod pseudonimami „Mo” i „Gloves”.

Na podstawie tych samych zeznań oskarżyciele twierdzą, że Polak – oprócz wiaduktu w centrum miasta – chciał wysadzić siedzibę burmistrza Chicago Rahma Emannuela i jeden ze sztabów wyborczych Baracka Obamy.

Tymczasem obrońcy uważają, że agenci świadomie sterowali młodymi anarchistami, aby ci popełnili czyny zabronione. Twierdzą, że „tajniacy” zaczęli zaprzyjaźniać się z nimi na początku maja.

Zakręcony chłopak

Kim naprawdę jest Sebastian. Jak to się stało, że trafił na czołówki gazet? Jego historia brzmi jak wiele innych…
Pochodzi z Grajewa.

– Nazywaliśmy go „Czarny”. Sam nie wiem dlaczego. Jego ojciec mieszka w Polsce. W Stanach ma matkę, która kilka lat temu wyszła ponownie za mąż i z partnerem przeprowadziła się na Florydę – opowiada jeden z kolegów Polaka.

Od dwóch miesięcy mieszkał w średnio zamożnej dzielnicy Chicago przy ulicy N. Odell Ave. W pobliżu mieszka wielu Polaków. Od dłuższego czasu nie pracował.

– Był z niego bardzo dobry chłopak. Cichy, miły i spokojny, trochę zagubiony – mówi właścicielka domu, w którym mieszkał. – Nie miał dachu nad głową, więc daliśmy mu schronienie. To było dwa miesiące temu. Nie płacił czynszu, bo nie miał z czego. Ja nie rozumiem, dlaczego oni mu to robią? Przecież on jest niewinny – dodaje z  niedowierzaniem kobieta.

Chłopaka zna w Chicago wiele osób. Często pracował jako pomocnik przy nagłaśnianiu koncertów i imprez dla Polonii.

– Nosił kable, ustawiał głośniki. Robił dobrze swoją robotę, nigdy nie miałem z nim kłopotów – mówi nam organizator chicagowskich imprez. – Dwa lata temu Sebastian się załamał. Opowiadał, że w Polsce zmarł mu brat. To było po jednym z koncertów – dodaje i prosi, by nie podawać jego nazwiska.

Koledzy też się dziwią, że Sebastian został zatrzymany pod takim zarzutem:

– Sebastian był totalnie zakręconym młodym chłopakiem. Ale z drugiej strony był bardzo normalny i dojrzały jak na swój wiek. Próbował się odnaleźć i znaleźć sobie miejsce w życiu. Nie sądzę, że byłby w stanie skonstruować bombę. Z całym szacunkiem dla oskarżeń, które mu postawiono. Myślę, że mógł po prostu fantazjować, bo chciał zaistnieć w oczach kolegów-anarchistów – twierdzi.

Znajomi podkreślają, że chłopak często czuł się bardzo samotny. Kiedy przychodziły święta, siedział sam w domu, albo szwendał się po domach kolegów.

Ktoś go wykorzystał?

Pracował w różnych miejscach, ale nigdzie nie był długo. Nie dorobił się też – prawie wszędzie chodził na piechotę, bo nie miał nawet samochodu.

– Był spokojny, czasem zwariowany, jak większość chłopaków w tym wieku, ale nigdy nie mówił, że jest w jakiejś grupie terrorystycznej. Nie mówił też o polityce. Kiedy usłyszałem o tym w mediach, nie mogłem w  uwierzyć. To w ogóle mi nie pasowało do niego. Myślę, że może ktoś go wykorzystał, czy wrobił w tą całą sprawę – twierdzi kolega.

Sprawą Sebastiana zajęli się prawnicy z Chicago Chapter of the National Lawyers Guild – organizacji, która udziela darmowych porad prawnych i broni aresztowanych w czasie protestów przeciwko NATO w Chicago.

Kris Hermes jest jednym z prawników z National Lawyers Guild: – Sebastian został oskarżony o groźby terrorystyczne i wyznaczono mu kaucje na sumę 750 tys. dol. Prawie takie same sumy daje się w przypadku osób oskarżonych o morderstwo. Będziemy starali się, by obniżono tę sumę i by mógł wyjść na wolność. Sebastian był przetrzymywany przez 68 godzin przed przesłuchaniem, w tym czasie nie miał dostępu do telefonu, nie mógł też kontaktować się z prawnikiem. Nie mogliśmy go odwiedzać – powiedział nam adwokat.

Tymczasem, niektóre amerykańskie media uważają, że Polak został ukarany dla przykładu, a policjanci chcą z niego zrobić kozła ofiarnego, by odstraszyć kolejnych protestujących.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki