Sprawa wygląda sensacyjnie, ale znamy ją tylko z relacji Janusza Sporka. Jak twierdzi, do incydentu doszło w ubiegły czwartek pomiędzy 3 a 4 po południu. – Podpisy pod Unią zbierał dla mnie Wacław Szymankiewicz – opowiada Sporek naszemu reporterowi. – Nagle podszedł do niego jakiś mężczyzna i zapytał dla kogo zbierane są podpisy. Powiedział, że też chciałby się podpisać. Wziął listę do ręki i uciekł – opowiada zdenerwowany muzyk dodając, że było tam około 40 podpisów. Problem w tym, że bez nich Sporek nie będzie miał wymaganej przepisami liczby 500 podpisów i nie będzie mógł wziąć udziału w wyborach na dyrektora Unii. – Niestety, przewodnicząca Wierzbowska (szefowa Rady Dyrektorów Unii, Marzena Wierzbowska - red.) nie uznała mojego tłumaczenia i prośby o dodatkowy czas na dozbieranie podpisów. Brakuje mi wciąż dokładnie 24 nazwisk – mówi. Sporek zgłosił sprawę policji, która jednak nie chce wszczynać śledztwa. – Nie chcą nawet przejrzeć zapisu z kamer zamontowanych na budynku Unii, bo na listach nie było ani numerów kart kredytowych, ani Social Security. Janusz Sporek mówi, że sprawa jest precedensowa i nie ma jasnych sposobów postępowania. W opublikowanym przez siebie liście otwartym skarży się, że nie znajduje wsparcia we władzach Rady Dyrektorów. „Nie są zainteresowani tym, że skradziono dokumenty, które są własnością Unii Kredytowej i zawierają personalia Członków (…) – czytamy w liście otwartym Sporka. Do momentu zamknięcia tego wydania gazety nie udało nam się uzyskać komentarza przewodniczącej Rady Dyrektorów P-SFUK.
Janusz Sporek nie będzie dyrektorem, bo zabrali mu głosy?
Czy Janusz Sporek, znany działacz polonijny i dyrygent, nie zostanie ponownie wybrany na członka Rady Dyrektorów największej polonijnej instytucji finansowej? Na to wygląda ponieważ nie ma on wymaganej liczby podpisów poparcia od członków P-SFUK. A nie ma ich, bo – jak twierdzi – został okradziony!