Wszystko co jest związane z energetyką jądrową jest dyskusyjne, by nie stwierdzić, że jest kontrowersyjne. Wypuszczać poatomowe ścieki do oceanu? To to coś karygodnego – twierdzą przeciwnicy takiego rozwiązania, a rząd japoński zapewnia, że transfer jest bezpieczny. Tak dla oceanu, tego co w nim żyje i ludzi. Greenpeace obawiał się, że uwolniona radioaktywność może zmienić ludzkie DNA , Chiny i Korea Południowa wyraziły zaniepokojenie – wymieniają w okolicznościowym artykule uznani naukowcy (Nigel Marks, Brendan Kennedy i Tony Irwin). Trzeba przyznać, że gdy się słyszy, że ma być opróżnionych ok. tysiąca zbiorników z czegoś, co pochodzi z siłowni jądrowej, która w Japonii o mało co nie zrobiła „czarnobyla”, to można mieć podstawy do obaw. Jednak nie tylko rząd japoński zapewnia, że zrzut ścieków będzie bezpieczny. Taką samą opinię prezentuje Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA). Autorzy publikacji, bazując na własnym doświadczeniu i wiedzy, doszli do takich samych wniosków.
Tytułem przypomnienia: 11 marca 2011 r. ekstremalnie silne trzęsienie ziemi we wschodniej Japonii wywołało potężne tsunami, które pozbawiło życia ponad 19,5 tys. osób i doprowadziło do poważnej katastrofy w elektrowni atomowej Fukushima nr 1. Stopiły się rdzenie reaktorów i uwolniony został materiał promieniotwórczy. W raporcie (z 2013 r.). W jednym z raportów WHO z tej katastrofy stwierdzono: 16 pracowników zostało rannych w wyniku eksplozji, dziesiątki zostało narażonych na promieniowanie, a trzy osoby, które otrzymały największą dawkę, trafiły do szpitala. Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) potwierdziła, że nie odnotowano zwiększenia zachorowalności na nowotwory w regionie.
Zanieczyszczona woda jest produkowana codziennie w wyniku ciągłego chłodzenia reaktora. Zanieczyszczone wody gruntowe gromadzą się również w piwnicach uszkodzonych budynków reaktora. Woda jest oczyszczana za pomocą technologii o nazwie ALPS, czyli Advanced Liquid Processing System (zaawansowany system przetwarzania cieczy. Głównym zanieczyszczeniem radioaktywnym pozostałym po oczyszczeniu jest tryt, radioaktywna forma wodoru, trudna do usunięcia z wody. Nie ma technologii usuwania śladowych ilości trytu z takiej gigantycznej objętości wody. Po 100 latach jego radioaktywność będzie zerowa.
Nie wnikając w fizyczno-chemiczne zawiłości wyjaśnić należy, że Japończycy chcą wypuścić ścieki, które według norm są 7 razy mniej radioaktywne od… wody pitnej. Ponadto do oceanu 1,3 mln t ścieków nie zostanie wprowadzonych w jednym zrzucie, ale na raty. Obecne poziomy radioaktywności trytu na Pacyfiku nie budzą obaw, więc niewielka ilość dodana przez wodę z Fukushimy nie spowoduje żadnych szkód. Co więcej, tryt, czyli radiowodór (indeksy i wskazówki w co lepszych zegarkach wypełnia się nim, a rozpad powoduje świecenie) ma niewielki udział w całkowitej radioaktywności oceanów. Radioaktywność oceanów wywołuje głównie potas, pierwiastek niezbędny do życia i obecnym we wszystkich komórkach. W Oceanie Spokojnym radioaktywności z potasu jest ponad 1000 razy większa niż wywoływana przez radiowodór.
Są jednak inne powody stawiane przez przeciwników japońskiej operacji. Chodzi o to m.in., że mieszkańcy wysp pacyficznych od lat zmagają się ze spuścizną po zimnowojennych próbach nuklearnych (wide: eksplozje na atolu Bikini). Niedawno brytyjski „The Guardian” opublikował opinie eko-aktywistów. Stwierdzili oni, że skoro odpady z Fukushimy są bezpieczne, to premierowi japońskiego rządu zadedykowali poradę: „zrzuć je w Tokio, przetestuj w Paryżu i przechowuj w Waszyngtonie...”.
Polecany artykuł: