Do autobusu linii S44 weszła pasażerka i nie uiściła opłaty. – Nie mam zwyczaju płacić za przejazd – powiedziała. Ale obserwował ją policjant po cywilnemu. Jazda bez biletu może być traktowana jako kradzież. Zatrzymanemu grozi więcej niż mandat, bo po nocy spędzonej w areszcie czeka go sprawa w sądzie. Taką twardą politykę wobec gapowiczów prowadzi prokurator okręgowy Staten Island, Daniel Donovan. Walka z jazdą na gapę zaczęła się na poważnie miesiąc temu po serii napadów w autobusach. Złodzieje kradną telefony i elektronikę, a jeżdżą oczywiście bez opłaty. Aresztowanie takich osób natychmiast po wejściu do autobusu już zmniejszyło liczbę kradzieży. Są tacy, którzy pytają czy angażowanie policji w walce z tak relatywnie drobnym przestępstwem jak jazda bez biletu jest tego warte. Donovan uważa, że tak. – Większą przestępczość powstrzymuje się przez walkę z drobniejszą - powiedział prokurator. Od początku roku aresztowano na Staten Island 50 osób za taką jazdę. Jednym z nich był poszukiwany za rozbój. To kolejny argument dla Donovana, że drobna przestępczość nie jest wcale taka niewinna, jak można sądzić. Także i dla MTA to pewna ulga finansowa, bo grzywna idzie na jej konto. – Ze skutecznego egzekwowania opłat możemy mieć dziesiątki milionów dolarów rocznie, a to już poważne pieniądze - powiedział Allen Cappelli, członek zarządu MTA.
Jazda na gapę na Staten Island może się źle skończyć
2012-06-08
14:59
Kto chce się przejechać bez biletu niech tego nie robi na Staten Island. W autobusach jeżdżą tam tajniacy, a karą może być nawet areszt. O akcji informuje NY1.