Biały Dom wydał komunikat w sprawie tajemniczych dronów nad USA. "To nie był wróg"
W połowie listopada w mediach społecznościowych i na platformach informacyjnych pojawiły się głosy o tajemniczych obiektach latających, prawdopodobnie dużych dronach, które regularnie pojawiają się w okolicy New Jersey. W sieci i w mediach pojawiły się liczne filmy i zdjęcia. Zagadkowe światła na niebie w zrozumiały sposób niepokoiły mieszkańców. Potem drony pojawiły się również w takich miejscach, jak Kalifornia, Massachusetts, Floryda, Wyoming, Maryland, Nowy Jork. Jedne wyglądały jak typowe drony, choć bynajmniej nie amatorskie, inne jak dziwne świecące kule (!). Zgłoszono do służb ponad 3 tysiące obserwacji. FBI i Departament Bezpieczeństwa przekonywały, że "brak dowodów" na to, by zjawisko stanowiło zagrożenie. Potem rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby ogłosił, że to wszystko drony hobbystyczne, komercyjne i policyjne, stwierdzając tym samym, że żaden problem nie istnieje. Donald Trump nie był przekonany. "Rząd wie, co się dzieje. Nasze wojsko wie, skąd one startują; jeśli to jest jakiś garaż, to mogą tam szybko wejść (...) Nasze wojsko wie. Nasz prezydent wie i z jakiegoś powodu chcą trzymać ludzi w niewiedzy" - powiedział jeszcze jako prezydent elekt, dodając, że jego zdaniem dronów nie wysyłają żadni wrogowie Ameryki.
"Drony, które pojawiły się nad New Jersey w dużych liczbach, zostały upoważnione do lotów badawczych i innych celów"
Co to było? Przedstawiciele administracji Donalda Trumpa pierwszy raz oficjalnie wypowiedzieli się na ten temat. Rzeczniczka Białego Domu ogłosiła, że "nie był to wróg". "Po przeprowadzeniu badań i analiz możemy stwierdzić, że drony, które pojawiły się nad New Jersey w dużych liczbach, zostały upoważnione przez FAA (Federalną Administrację Lotnictwa) do lotów badawczych i innych celów. Wiele z tych dronów (...) należało do osób prywatnych, które lubią latać dronami. Z czasem sytuacja pogorszyła się z powodu ciekawości. To nie był wróg" - powiedziała Karoline Leavitt podczas swojego pierwszego spotkania z dziennikarzami w Białym Domu. Nie wszyscy są przekonani, w mediach społecznościowych nadal widać sceptyczne wobec tego wyjaśnienia głosy. Inni zwracają uwagę na to, jak nawet tak niepokojąca sytuacja potrafi błyskawicznie zniknąć z przestrzeni medialnej, tak jakby nic poważnego się nie stało i jak to świadczy o naszej dociekliwości w dobie TikToka i szybko zmieniających się newsów. Ale są i tacy, którzy uważają, że temat dronów był rozdmuchany w nienaturalny sposób i stanowił przykład masowej histerii, podczas której ludzie nagle zaczynają zwracać uwagę na coś, co było zawsze i wydaje im się, że dane zjawisko się nasila, podczas gdy tak naprawdę nic się nie zmienia. Nie można też wykluczyć, że część obserwacji i filmów była jakimś rodzajem "fake newsa" czy eksperymentem społecznym.