Dzień nie ten z Ziemi, ale z Wenus, to jakieś 120 dni ziemskich jego odpowiedników. Bateria, a jakże inaczej, o nazwie Venus, na razie jest w fazie opracowywania – donosi „Universe Today”. Pracujący nad epokowym (dla kosmicznej eksploracji w szczególnie trudnych warunkach) wynalazkiem, czyli NASA i firma Advanced Thermal Batteries (ATB) zakładają, że kompletny prototyp systemu baterii Venus zostanie zademonstrowany w ciągu najbliższych 18 miesięcy. Venus powstaje w ramach programu stworzenia (w NASA Glenn Research Center) lądownika o strasznie długie nazwie Long-Lived In situ Solar System Explorer (LLISSE). W przeciwieństwie do nazwy sonda, która ma działać na Wenus przez 120 dni ziemski/jeden wenusjański) gigantem nie jest. Będzie ważyła tylko 10 kg i zawierać zestaw czujników do pomiaru wiatrów, promieniowania, temperatury, ciśnienia i zawartości kluczowych składników chemicznych atmosfery. LLISSE będzie kompletnym systemem z elektroniką, komunikacją i oprzyrządowaniem – z których wszystkie będą wymagały baterii do zapewnienia działania wszystkich tych urządzeń. I to ma zapewnić bateria termiczna Venus.
Termiczna, bo takie źródło energii będzie pracowało w warunkach szczególnych, delikatnie je określając. Oto bowiem na powierzchni Wenus średnia temperatura wynosi jakieś 455 st. C. W takiej topi się nie tylko cyna, ale i ołów. Działa to destrukcyjnie na inne metale w parze z atmosferą Wenus. Wiszące nad planetą chmury to obłoki z kwasu (75-90 proc.) kwasu siarkowego (przez co nie można obserwować planety przez teleskopy w paśmie widzialnym).Deszcz z takich chmur powoduje korozję większości metali. Jeśli do tego dodać, że na powierzchni Wenus panuje ciśnienie odpowiadającemu temu, które jest w ziemskich morzach na głębokości 1500 m, to już wiadomo, dlaczego sondy przestały działać po dwóch (ziemskich) godzinach.
W NASA uważają, że z baterią Venus Długowieczny na Miejscu Eksplorator Układu Słonecznego, czyli LLISSE da radę i otworzy nowy rozdział w poznawaniu tej tajemniczej planety. A przypomnijmy, że w zastępstwie człowieka na jej gruncie jako pierwsza miała wylądować (w 1961/62 r.) sowiecka sonda Wenera 1. Misja zakończyła się fiaskiem. Amerykanom też się nie powiodło za tzw. pierwszym razem. Za drugim Mariner 2 przeleciał w odległości ok. 30 tys. km nad jej atmosferą, co na warunki astronomiczne było mniej od rzutu kamieniem. Jako pierwsza na Wenus siadła sonda „zdiełano w CCCP”. Stało się to 1 marca 1966 r. Wenera 3 „pożyła” przez wenusjańską chwilę, nim przestała działać. Wenera 13 wylądowała (po 120 dniach lotu) 1 marca 1982 r. i pracowała przez 120 (ziemskich) minut. Potem zrezygnowano z lądowań na powierzchni, gdyż więcej pomiarów badawczych mogły dokonać sondy krążące wokół Wenus. Może to zmienić się za sprawą baterii Venus…