To ogromne zaskoczenie, bo do tej pory w oficjalnych biografiach Putina pisano, że jego rodzice zmarli, zanim on jako prezydent zaczął swoje panowanie na Kremlu.
Wiera to spracowana staruszka, od dziesięcioleci mieszkająca w małej wiosce Metekhi nieopodal Gori, jednego z największych gruzińskich miast. Według jej opowieści, Władimir (matka nazywa go Wowa) urodził się 7 października 1950 roku w Permie za Uralem, a jego ojcem był Płaton Priwałow. Niestety, domniemany biologiczny ojciec Władimira szybko się ulotnił, pozostawiając Wierę i syna na pastwę losu.
Dlatego też według Gruzinki premier Rosji przyjął jej nazwisko. Kobieta wkrótce potem wyszła za Gruzina i wyjechała, a mały Władek został z babcią. Dopiero po dwóch latach kobieta zabrała go do Metekhi. Według jej opowieści, Putin chodził do lokalnej szkoły, doskonale się uczył, a jego ulubionym przedmiotem był język gruziński. O tym, że chłopiec uczył się w szkole w Oczir, mówią nawet oficjalne dokumenty. Kiedy Władimir skończył 9 lat, matka odesłała go do dziadków za Ural. Mieszkańcy wioski twierdzą, że winę za to ponosi drugi mąż Wiery, który nie chciał łożyć na obcego dzieciaka. Od tamtej pory drogi Władimira i jego matki się rozeszły. Kobiecie pozostaje teraz oglądać syna w telewizji i gazetach. Kiedyś była dumna z Władimira, dziś się go wstydzi, bo to on odpowiada za piekło zgotowane Gruzinom. Mimo wszystko kobieta jest gotowa poddać się testom DNA i udowodnić, że jest prawdziwą matką rosyjskiego władcy.