„Super Express”: – W sobotę 20 maja 2006 otrzymał ksiądz święcenia kapłańskie. Jak ojciec wspomina ten moment?
Ksiądz Paweł Komperda: – Moment przyjęcia święceń kapłańskich był dniem, na który czekałem i do którego się przygotowywałem całe moje życie. Mówię tak, ponieważ myśl o kapłaństwie towarzyszyła mi odkąd tylko pamiętam. W tym sensie zawsze chciałem być księdzem. Był to dzień, który na wieczność zmienił mnie i zmienił moje życie.
Na ojca święceniach była mama, siostra i brat, czy mieszkają w Chicago? Czy też przyjechali na tę uroczystość z Polski?
– Kiedy przybyłem do USA miałem 12 lat, przybyłem więc z moją najbliższą rodziną: rodzicami, bratem i siostrą. Teraz już mieszkam w Chicago dłużej, niż mieszkałem w Polsce. Ale nadal kocham ojczyznę, miłością jeszcze silniejszą, ponieważ musi ona działać na dystans, przez ocean.
Skąd ojciec pochodzi z Polski?
– Jestem skalnym góralem, urodzonym w Zakopanem. Wychowałem się w Okarmusach, które należą do Bustryku. Teren ten należy do Parafii Świętej Anny w Zębie.
Jak to się stało, że ojciec wstąpił w stan duchowny?
– Od najmłodszych lat pociągało mnie kapłaństwo. Moi rodzice dbali o wychowanie w wierze. Mieliśmy bliski kontakt z kapłanami. Dokładnie obserwowałem księdza odprawiającego mszę świętą tak, aby później umieć naśladować czynności liturgiczne w domu. W ten sposób stałem się dokładnym obserwatorem życia kapłańskiego. To mnie wciągało... Przede wszystkim kiedy odkrywałem podstawy czynności liturgicznych, a to wprowadzało mnie w zdumienie.
Kto był dla ojca wzorcem i przewodnikiem duchowym?
– Dzięki Bogu tych wzorów i przewodników było dużo. Chrzest święty przyjąłem od ś.p. ks. Ludwika Mizery. Zmarł jak jeszcze byłem dzieckiem, ale znam go z opowiadań rodziców i sąsiadów, którzy mają dla niego wielki szacunek. W ten sposób ks. Mizera był dla mnie wzorem. Świętej pamięci ks. Stanisław Pardyl był kapłanem, którego obserwowałem, dlatego jest dla mnie dosłownie wzorem. Ksiądz Gibas przygotował mnie do pierwszej spowiedzi i komunii świętej. W Chicago poznałem świętej pamięci ks. Józefa Gremblę. Był moim proboszczem w parafii św. Brunona. W Wyższym Seminarium w Mundelein był moim kierownikiem duchowym. Jestem wdzięczny również ś.p. ks. Ernestowi Ciemiędze, który towarzyszył mi w mniejszym Seminarium Arcybiskupa Quigley. Również ważną rolę odegrali ks. Idzi, ks. Antoni i ks. Waldemar. Jestem wdzięczny moim kierownikom duchowym: ks. Markowi, Franciszkowi, Pawłowi i obecnie ks. Charlie.
Proszę nam opowiedzieć o swoim dzieciństwie.
– Dzieciństwo miałem bardzo dobre i mile je wspominam. Przypadło ono na samą końcówkę systemu komunistycznego. Jestem Bogu wdzięczny za moich rodziców, w których widzę świętych. Oddali oni całe swoje życie dla mnie i mojego rodzeństwa. Nigdy nam niczego nie brakowało. Przeciwnie, mieliśmy zadość.
Jak to się stało, że ksiądz znalazł się w Stanach?
– Jak wspominałem, przyjechałem tu mając 12 lat wraz z moją rodziną. Dzisiaj wiem, że falę emigrantów tamtych czasów zalicza się do tak zwanej emigracji solidarnościowej. Komunizm upadł. Polacy poczuli powiew wolności i wielu zdecydowało się na wyjazd do Ameryki. Zapewnie niejeden się zastanawiał, jaki system przyjdzie następny?
Jak się współpracuje z góralami?
– Jak w dobrej rodzinie. Są poszczególne wyzwania dla górali, walka o wartości, szczególnie te rodzinne i katolickie, ale górale jak Tatry są stali w swojej postawie i dążeniu do zachowania wiary, tradycji i wartości ojców. Podziwiam obecność małych dzieci, młodzieży i ludzi młodych przy kołach, przy Związku i jego dziełach. Jest to najbardziej wymowna rzeczywistość, jeśli chodzi o przyszłość. Pozostaje się modlić – tak nam dopomóż Bóg.
Co jest ojca największym sukcesem w służbie duchowej?
– Niedawno odwiedziłem Sanktuarium Bolesnej Królowej Polski Licheniu. Dowiedziałem się tam, że Prymas Tysiąclecia, kiedy chorował, przybył do Lichenia i prosił za wstawiennictwem Maryi o łaskę odprawienia chociaż jednej mszy. Msza święta jest największym moim darem i sukcesem. Warto by było żyć tylko i aż dla jednej mszy świętej. Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty mówiła: „W życiu nie jest ważne, aby odnieść sukces, ale aby pozostać wiernym”. Wierność kapłaństwu pozostaję więc moją misją.
Na co ojciec kładzie największy nacisk w swym duszpasterstwie?
– Na wierność Kościołowi!
Gdyby miał ojciec szansę na rozpoczęcie wszystkiego od nowa to czy zostałby ojciec księdzem?
– Bez wahania.