Rząd Sri Lanki właśnie zerwał rozejm z Tamilskimi Tygrysami. Rozpoczęła się rzeź. Wybuchy bomb, strzelaniny i krzyki mordowanych ludzi to teraz codzienność. Zginęło już kilka tysięcy osób.
- Tygrysy Tamilskie przemaszerowały przez wioskę, podcinając przechodniom gardła. Zabili 35 cywilów... - roztrzęsiona Aleksandra Kurnicka relacjonuje wydarzenia sprzed kilku dni.
Kiedy pojechała oddać krew, w miejscowym szpitalu zobaczyła ciała pomordowanych. Tego, co ujrzała w ciągu ostatnich trzech tygodni, nie zapomni do końca życia.
Polka codziennie opisuje wydarzenia, których jest świadkiem.
"Piszę co wieczór w klasztorze Buduruwaga" - można przeczytać w jej pamiętniku. "Piszę i nie wiem, czy mam pisać dalej, modlić się, uciekać czy, wyposażona przez mnichów w topór, czekać. Wiedząc, że to nie koniec...".
Każdego dnia pani Aleksandra stara się pomagać tym, którzy przeżyli. Oddaje krew, załatwia jedzenie i lekarstwa. Na pomoc ofiarom bezwzględnych terrorystów idą wszystkie pieniądze, które zabrała ze sobą "do raju na ziemi".
- Na ulicach widać tylko otępiałe lub spanikowane twarze. Ani dżungla, ani miasto, ani nawet drogi nie są bezpieczne - relacjonuje.
O powrocie do Polski na razie może zapomnieć, bo bezpieczne dotarcie na lotnisko graniczy z cudem.
- Bardzo się wszyscy tutaj o nią boimy. Codziennie przynajmniej kilkanaście razy proszę moją siostrę, żeby wróciła do domu, do Polski - mówi nam zrozpaczony Leszek Kurnicki, brat pani Aleksandry.
Jeżeli chcesz pomóc mieszkańcom Sri Lanki dotkniętym atakami tamilskich terrorystów, możesz wpłacić pieniądze na konto fundacji "Karunika" założonej przez Aleksandrę Kurnicką.
Bank Millennium,
nr konta 8911602202000000007722919
z dopiskiem "Nie terroryzmowi. Pomoc dla Sri Lanki".