Wojna Hamasu z Izraelem. 7 października tysiące rakiet spadło na miasta, Izrael odpowiada ogniem. 40 zabitych, niemal tysiąc rannych
Nie przewidział tego wywiad Izraela, nikt nie sądził, że na świecie rozpocznie się kolejny krwawy konflikt po wojnie na Ukrainie. Ale niestety, dziś, października wczesnym rankiem rozpoczęła się otwarta, pełnowymiarowa wojna Izraela z palestyńskimi bojownikami Hamasu ze Strefy Gazy. Hamas zaczął masowy ostrzał Izraela około godziny 5:30 rano naszego czasu. 2,5 tysiąca rakiet poleciało na Izrael. Jednocześnie palestyńscy bojownicy przeniknęli do izraelskich miast, a według ministerstwa spraw zagranicznych Izraela zaczęli mordowanie cywilów w ich domach. Są już setki ofiar rzezi. Co najmniej 200 osób zginęło - podał Reuters. Hamas publikuje w mediach społecznościowych filmy mające według tej organizacji przedstawiać porwanych izraelskich cywilów wywożonych do Strefy Gazy. Islamski Dżihad poinformował o przyłączeniu się do walk po stronie Hamasu.
"Nikt odpowiedzialny za atak nie uniknie zemsty izraelskiej armii"
"Obywatele Izraela, jesteśmy w stanie wojny i ją wygramy" - powiedział w pierwszym wystąpieniu premier Izraela Benjamin Netanjahu. Izraelska armia powołała pilnie rezerwistów. "Nasz wróg zapłaci cenę, jakiej nigdy nie poznał" - zapowiedział premier w oświadczeniu wideo. Siły Izraela ostrzeliwują Strefę Gaz. Co najmniej 198 osób zginęło, a 1610 zostało rannych w Strefie Gazy w wyniku odwetu – podała agencja AP, powołując się na ministerstwo zdrowia Autonomii Palestyńskiej. "Będziemy wiedzieć, jak ujarzmić terroryzm z olbrzymią siłą, a nikt odpowiedzialny za atak nie uniknie zemsty izraelskiej armii" - głosi oficjalny komunikat władz Izraela, rozpoczynającego operację Żelazne Miecze mającą pokonać bojowników Hamasu. Pojawiają się już wypowiadane otwarcie opinie, zgodnie z którymi za atakiem ze Strefy Gazy stoi Rosja. "Ewidentnie stoi za tym Rosja. Żaden inny sojusznik Hamasu oprócz Rosji nie ma doświadczenia w wykorzystaniu dronów zrzucających bomby przeciwko czołgom bojowym” – napisał niemiecki ekspert ds. Europy Wschodniej Sergej Sumlenny na Twitterze. Rosja oficjalnie niczego takiego nie potwierdziła i wezwała obie strony do negocjacji.