Oskarżają Bidena!

Joe Biden po zamachu przerywa weekendowy wypoczynek. "To chore". Wcześniej rozmawiał z Trumpem

2024-07-14 9:45

Prezydent Stanów Zjednoczonych, Joe Biden, w reakcji na zamach na Donalda Trumpa skrócił swój weekendowy pobyt w nadmorskim kurorcie Rehoboth Beach i wrócił do Waszyngtonu, by przyjąć sprawozdanie służb. Wcześniej rozmawiał z postrzelonym Trumpem, wydał też oświadczenie. Teraz pojawiły się poważne oskarżenia w kierunku Bidena.

"Zostałem poinformowany o strzelaninie na wiecu Donalda Trumpa w Pensylwanii. Cieszę się, że jest bezpieczny i czuje się dobrze. Modlę się za niego i jego rodzinę oraz za wszystkich, którzy byli na wiecu, podczas gdy czekamy na dalsze informacje. Jill i ja jesteśmy wdzięczni Secret Service za zapewnienie mu bezpieczeństwa. W Ameryce nie ma miejsca na tego rodzaju przemoc. Musimy zjednoczyć się jako jeden naród, aby ją potępić. To chore" - przekazał niedługo po zamachu na Trumpa prezydenta USA Joe Biden. Biały Dom poinformował też, że Biden rozmawiał telefonicznie z rannym Trumpem. Nie ujawniono jednak szczegółów tej rozmowy. 

Zamach na Trumpa. "Ta retoryka doprowadziła do próby zabójstwa"

W momencie, gdy doszło do zamachu na Trumpa, Biden przebywał w nadmorskim kurorcie Rehoboth Beach, gdzie spędzał weekend. Od razu jednak podjął decyzję o powrocie do Waszyngtonu, gdzie ma być na bieżąco informowany o sytuacji i postępach w śledztwie prowadzonym przez FBI. W niedzielę ma zorganizować konferencję prasową w Białym Domu. Tymczasem już pojawiają się głosy, że za zamach, dokonany przez 20-letniego strzelca, częściową odpowiedzialność ponosi... Biden. Jedną z osób, która tak właśnie twierdzi, jest typowany na czołowego kandydata Trumpa na wiceprezydenta senator J.D. Vance. "Dziś to nie był jakiś odizolowany incydent. Centralnym założeniem kampanii Bidena jest to, że prezydent Donald Trump jest autorytarnym faszystą, który musi być powstrzymany za wszelką cenę. Ta retoryka doprowadziła bezpośrednio do próby zabójstwa prezydenta Trumpa" - napisał na platformie X.

W podobnym tonie wypowiedział się lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Steve Scalise, który sam w 2017 r. został postrzelony przez zamachowca. "Demokraci przez lata napędzali niedorzeczną histerię, że reelekcja Donalda Trumpa byłaby końcem demokracji w Ameryce. Ewidentnie widzieliśmy w przeszłości, że skrajnie lewicowi szaleńcy działali pod wpływem brutalnej retoryki" - napisał. 

Donald Trump postrzelony z karabinu. "Dużo krwi"

"Zostałem postrzelony kulą, która przebiła górną część prawego ucha. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, usłyszałem świst, strzały i od razu poczułem, jak kula przebija skórę. Było dużo krwawienia i wtedy zrozumiałem, co się dzieje. BOŻE BŁOGOSŁAW AMERYKĘ!" - napisał w mediach społecznościowych Donald Trump zaledwie parę godzin po nieudanym zamachu na jego życie. Do tych przerażających wydarzeń doszło w sobotę, 13 lipca w Butler (Pensylwania), podczas wiecu wyborczego Trumpa, który ponownie kandyduje na prezydenta USA. Sprawca strzelał w stronę Trumpa z karabinu. Był oddalony od sceny o zaledwie 120 metrów. Postrzelił śmiertelnie jednego z uczestników wiecu, ranił dwie inne osoby. Sam zginął postrzelony przez Secret Service.

Trump w wygra wybory prezydenckie? Ekspert ocenia

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki