Rządy Kamali Harris jako wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych nie należą do najbardziej udanych. Chociaż pierwsza kobieta i pierwsza przedstawicielka mniejszości etnicznej na tym stanowisku początkowo wywołała falę entuzjazmu, a wręcz swoistą Kamalomanię w USA, szybko okazało się, że Harris niezbyt dobrze sobe radzi z trudnymi zadaniami, jakie przed nią postawiono. Najpierw krytyka spadła na nią za fatalne rozegranie trudnej sytuacji związanej z kryzysem migracyjnym na granicy z Meksykiem. Kamala Harris najpierw długo zwlekała z udaniem się na miejsce wydarzeń, potem wybuchała dziwnym śmiechem, gdy dziennikarze ją o to pytali. Pojawiły się nawet rozgłoszone przez Fox News plotki o tym, jakoby szukano następcy Kamali - chociaż wymiana wiceprezydenta USA wiązałaby się z impeachmentem albo dobrowolną rezygnacją. Poparcie dla Harris w listopadzie spadło do 28 punktów procentowych. A w tym miesiącu "Washington Post" i "Politico" opublikowały zwierzenia byłych pracowników pani wiceprezydent, którzy oskarzyli ją o mobbing. Teraz Kamala Harris udzieliła kolejnego bardzo niezręcznego wywiadu.
NIE PRZEGAP: Putin grozi światu! "Naszą odpowiedź przedstawią eksperci wojskowi"
NIE PRZEGAP: Nadciąga CZWARTA dawka szczepionki na koronawirusa! To państwo już ją podaje
W rozmowie z dziennikarką CBS Margaret Brennan pani polityk najpierw stwierdziła, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego Ameryki jest... demokracja. A potem bez trudu dała się podpuścić dziennikarce, która zapytała, czy fala krytyki, jaka spadła na Harris, mogła być spowodowana faktem, iż jest ona pierwszą kobietą i pierwszą reprezentantką mniejszości rasowej na stanowisku wiceprezydenta USA. Jak się okazało, Kamala Harris bierze taką możliwość zupełnie na poważnie. "Powiem tylko tyle, jeśli już mówimy o byciu pierwszym - może to właśnie dlatego" - wypaliła Kamala Harris. "Zostawię ten temat innym, by się z nim zmierzyli" - dodała.