- Mój przyjazd do metropolii był wieloetapowym procesem i nie od razu zdecydowałam się tutaj zamieszkać. Pierwszy raz przyleciałam do Wielkiego Jabłka po pierwszym roku studiów w 2006 roku. Byłam tu tylko dwa miesiące. Chciałam spędzić tu wakacje i zobaczyć, jak się żyje w wielkim świecie Na własnej skórze chciałam się przekonać, czy Ameryka, którą znałam z filmów, faktycznie tak wygląda - wspomina Karolina. Dziś Czytelnikom "Super Expressu" Karolina opowiada, jak realizuje się jej amerykański sen.
Pamiętam swój pierwszy dzień na Brooklynie
Tak naprawdę to byłam przerażona wszystkim, co zobaczyłam na Brighton Beach. Brudne ulice, opuszczone domy, bałagan na półkach w sklepie. Myszy na ulicy, a do tego to ciężkie, wilgotne powietrze. Przyznam szczerze, że wówczas chciałam wracać na drugi dzień do domu - do Polski. Jednak z dnia na dzień zaczęłam zwiedzać miasto i coraz bardziej mi się tutaj zaczęło podobać. To, co na początku mi przeszkadzało, stało się zupełnie normalne i akceptowalne. Po dwóch miesiącach pobytu, tak jak planowałam wcześniej, wróciłam do Polski, żeby kontynuować studia magisterskie na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu.
Chęć odkrywania nowych miejsc przyciągnęła mnie ponownie do NYC
Wciąż aktualna wiza turystyczna i chęć odkrywania nowych miejsc w tym mieście spowodowały, że wróciłam tutaj na kolejne wakacje rok później. Oprócz zwiedzania postanowiłam pójść do szkoły językowej, aby uczyć się języka angielskiego. I w ten właśnie sposób kontynuowałam swoje wakacyjne przyjazdy do NYC. W 2010 roku, kiedy to moja wiza wygasła, zapadła ostateczna decyzja o tym, że jednak postanowię spróbować swoich sił w Nowym Jorku.
Mimo że byłam zatrudniona w Świeradowie-Zdroju w hotelu, ciągle marzyłam i tęskniłam za NYC i ludźmi, których tutaj poznałam. Podczas wakacyjnego pobytu w 2009 roku miałam okazję wstąpić w szeregi Polish Student Organization i wówczas poznałam niesamowite osoby, które stały się moimi najbliższymi przyjaciółmi. To właśnie do nich tak bardzo tęskniłam, to oni pokazali mi Nowy Jork i okolice i to, w jaki sposób można spędzać tutaj wolny czas - kempingi, spływy kajakowe, wycieczki, rajdy, spotkania po pracy. Takie życie pokazali mi moi wspaniali znajomi. Dzięki nim nie czułam się tutaj samotna i wiedziałam, że jak zdecyduję się przylecieć na dłużej, będę mogła liczyć na ich pomoc. Moja praca przestała mnie cieszyć, potrzebowałam owego wyzwania i drastycznej zmiany, dlatego też z dnia na dzień postanowiłam zwolnić się z hotelu i kilka dni później przyleciałam do Nowego Jorku.
Spodobała mi się tylko plaża na Brighton Beach
Poza plażą nic mi się nie podobało. Moje całe wyobrażenie o pięknym Nowym Jorku legło w gruzach.
Jeśli chodzi o pierwszy dzień, zaraz po tym jak przyleciałam tu na stałe w lutym 2011, to pamiętam, że musiałam wstać rano do szkoły, ponieważ wówczas byłam zapisana na klasy językowe. Było śnieżno i zimno i wcale nie chciało mi się wychodzić z domu, ale postanowiłam, że nie mogę stracić pierwszego dnia szkoły, więc pobiegłam na przystanek autobusowy, który ku mojemu zdziwieniu był pusty. Za chwilę podjechał autobus - też pusty, i pamiętam, jak kierowca zaczął się dopytywać, dokąd jadę. Odpowiedziałam mu, że do szkoły! On na to, że szkoła jest zamknięta z powodu śnieżycy - nie uwierzyłam mu. Dojechałam do szkoły, gdzie szybko przekonałam się, że faktycznie zajęcia w tym dniu zostały odwołane. Z uśmiechem na twarzy wróciłam do domu.
Czekam na spełnienie mojego amerykańskiego snu
Mojego celu jeszcze nie osiągnęłam. Na razie jestem bliska zakończenia jednego małego kroku w drodze do realizacji mojego planu. Jeżeli wszystko pójdzie pomyślnie, w grudniu tego roku ukończę studia na Brooklyn College, zdobywając stopień bachelor Business Management and Finance. Przede mną jeszcze baaaaaaaardzo długa droga do realizacji mojego celu. Nie tracę jednak nadziei, wiem, że dzięki ciężkiej pracy i byciu upartym kiedyś w końcu uda mi się zrealizować moje plany.
Decyzja o wyjeździe do NYC nie należała do najłatwiejszych
W Polsce zostawiłam całą swoją najbliższą rodzinę. Strasznie za nimi tęsknię. Wiem jednak, że będąc tutaj, mam szansę na zdobycie niesamowitego doświadczenia. Dzięki zaangażowaniu się w pracę Organizacji Studentów Polskich było mi dane uczestniczyć w wielu imprezach, na których spotkałam bardzo znaczące osoby ze środowiska polonijnego, jak i z Polski, których pewnie nigdy bym nie spotkała, zostając w Polsce. Pobyt w NYC jest dla mnie niesamowitą przygodą mojego życia, którą pewnie będę kiedyś opowiadać swoim dzieciom.
Chodzę do pracy i się uczę
Mój zwyczajny dzień zależy od tego, czy jest to dzień tygodnia, czy weekend. W tygodniu od rana pracuję, a wieczorami chodzę do szkoły. W weekend z kolei staram się nadrobić wszystkie zaległości, jakie nazbierały się w trakcie tygodnia. Zazwyczaj szybko staram się zająć obowiązkami domowymi, aby później móc spędzić resztę czasu ze znajomymi lub na zwiedzaniu. Bardzo lubię wyjeżdżać na weekendowe wypady poza NYC.
Uwielbiam mieć marzenia
Za każdym razem, kiedy jedno z nich zostaje spełnione, za chwilę pojawia się kolejne, jak to mówi powiedzenie - w miarę jedzenia apetyt rośnie (śmiech )
Przyjazd do Nowego Jorku i życie tutaj uważam
za swój największy sukces
Przyjeżdżając tu, dostałam szkołę życia. Przeżyłam trudne chwile początkującego emigranta, które często doprowadzały mnie do łez i zniechęcały do dalszego pobytu tutaj. Ale jestem szczęśliwa, że wytrwałam i że zdecydowałam się tu zostać. Na szczęście na chwilę obecną udało mi się poukładać pewne sprawy, chodzę do szkoły, mam pracę w pełnym wymiarze godzin, mam grono wspaniałych przyjaciół i jestem szczęśliwa, że zdecydowałam się tutaj przyjechać i żyć. Niezależnie od tego, czy zostanę tu na stałe, czy któregoś dnia wrócę do Polski, swoją decyzję uważam za słuszną i wartą przejścia wszystkich ciężkich chwil, jakie mnie tutaj spotkały. To jest wspaniała lekcja życia.