Sprawa dotyczy kart zabezpieczonych popularnym, choć niezbyt nowoczesnym systemem DES (Data Encryption Standard). Jest on wykorzystywany w wielu kartach SIM. Jednak luki, które zawiera są bardzo niebezpieczne. Z ich powodu telefon staje się bardziej podatny na ataki hakerów.
Niedoskonałość systemu wykrył Karsten Nohl. Wynik przeprowadzonego przez niego testu jasno wskazuje, że aby poznać 56-bitowy kod PIN zabezpieczający karty, wystarczyło wysłać sygnał fałszywego operatora komórkowego. Na taką wiadomość odpowiedziało 25 % kart zabezpieczonych systemem DES.
>>> Wyłączą z sieci kradzione smartfony
Będąc w posiadaniu klucza, Nohl mógł, za pośrednictwem wiadomości tekstowej, wprowadzić do telefonu wirusa komputerowego. Za jego pomocą możliwe było przejęcie całkowitej kontroli nad urządzeniem, w tym, odczytywanie SMS, a nawet dokonywanie płatności.
Co więcej, do przeprowadzenia ataku na dowolny telefon wystarczy kilka minut i najzwyklejszy komputer PC.
O sprawie niedostatecznego zabezpieczenia kart SIM wie już GSMA, skupiająca ponad 220 operatorów komórkowych z całego świata. Również producenci kart potraktowali test Nohla bardzo poważnie i zapowiedzieli podjęcie kroków mających na celu wyeliminowanie dziur w systemie bezpieczeństwa.