Władze samozwańczej, separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej stanowczo sprzeciwiły się przyjazdowi policjantów z Holandii i Australii na miejsce katastrofy Boeinga 777. - Jest to w rzeczywistości interwencja wojenna - powiedział agencji Interfax wicepremier DRL Andriej Purgin. Śledczy mieli ochraniać miejsce rozbicia się malezyjskiego samolotu.
Zobacz: Armia ukraińska atakuje separatystów. Pół miliona mieszkańców Ługańska bez prądu
Problemem jest fakt, że zagraniczni funkcjonariusze mają prawo noszenia oraz użycia broni w razie konieczności. - Nie chodzi o dziesiątki, lecz o tysiące policjantów. Według naszych informacji Kijów szykuje się do wydania zgody na obecność na terytorium DRL 700 holenderskich i 1,5 tysiąca australijskich policjantów. Taka sytuacja z pewnością nie służy uregulowaniu sytuacji - dodał Purgin.
Na czele międzynarodowej misji ma stanąć Holandia. Liczba osób ochraniających terytorium wokól katastrofy nie przekroczy 700 osób. W katastrofie zginęło 298 pasażerów samolotu, w tym 193 Holendrów.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail