Kontakt z samolotem o numerze lotu MH370 urwał się dwie godziny po starcie, gdy znajdował się on około 120 mil morskich na południowy-zachód od granic Wietnamu, na Morzu Południowochińskim. Ratownicy nie wykluczają jednak, że w momencie zaginięcia był jeszcze nad terytorium Malezji. Ostatnie przekazane wskazanie mówiło, że samolot osiągnął wysokość 35 tys. stóp.
Część mediów poinformowała, że w obszarze poszukiwań znaleziono plamę benzyny, która mogłaby wskazywać na miejsce katastrofy, ale nie potwierdzono oficjalnie tych informacji.
- Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby znaleźć samolot. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby każdy możliwy zakamarek został sprawdzony - powiedział, cytowany przez TVN24 malezyjski minister transportu Hishamuddin Hussein. Władze czekają na informacje od malezyjskiego wojska oraz strony wietnamskiej.
Jak podaje gazeta.pl, na pokładzie było m.in. 153 obywateli Chin, 38 Malezyjczyków, 12 Indonezyjczyków, siedmiu Australijczyków, a także pięciu Europejczyków - trzech Francuzów, Holender i Austriak. Wśród pasażerów na pewno nie było obywateli polskich.
Na lotnisku w Pekinie, wśród oczekujących na pasażerów lotu zapanowała rozpacz.