Gdy Richard Moule w środowy poranek obudził się i zerknął na budzik, nie mógł uwierzyć, że zaspał! Choć od trzech lat był operatorem dźwigu w Londynie, jeszcze nigdy się nie spóźnił. Popędził do dzielnicy Vauxhall, gdzie budował apartamentowiec.
O dziwo, jego kolega Nicki Biagioni też się spóźnił! - Szybko, jedziemy na górę! - zawołał Richard i wtedy usłyszeli huk. To helikopter uderzył w kabinę operatorów, w której powinni już być! Co było dalej, zobaczyliśmy we wszystkich mediach.
Płonąca maszyna spadła na ulicę. Dwie osoby zginęły, 12 jest rannych. Operatorzy nie mogą dojść do siebie po tym, co ich spotkało. Niestety, ich szczęścia nie miał Pete Barnes (+50 l.), pilot.
Okazało się, że był to znany specjalista, a jego umiejętności wykorzystano w filmie o Jamesie Bondzie, którego tytuł brzmi dziś jak ponura przepowiednia: "Śmierć nadejdzie jutro".
KATASTROFA HELIKOPTERA w Londynie. Operatorzy dźwigu ŻYJĄ, bo ZASPALI
Mieli zginąć w katastrofie, lecz uratował ich cud! Richard Moule (31 l.) i Nicki Biagioni (30 l.), operatorzy dźwigu, pierwszy raz w życiu spóźnili się do pracy. Gdyby dotarli tam kilka minut wcześniej, zostaliby zmiażdżeni.