Ten horror zaczął się niepozornie. Siedzący obok domu w Cleveland mężczyzna usłyszał wczoraj przeraźliwe krzyki kobiety dobiegające z domu szanowanego sąsiada Ariela Castro. - Pomóżcie mi się wydostać! Jestem tu od dawna! - wołała nieznana mu wcześniej osoba. Drzwi były zamknięte, wyważył je kopniakiem. Najpierw nie poznał osoby, która wybiegła z domu z dzieckiem na ręku. - To ja, Amanda - powiedziała. Zrozumiał, że to jego sąsiadka zaginiona 10 lat temu. Wkrótce dom otoczyła policja. To, co znaleziono w środku, wstrząsnęło funkcjonariuszami.
Poza Amandą znaleziono tam dwie inne kobiety. Ginę DeJesus (23 l.) uwięziono, gdy miała niespełna 14 lat. Michelle Knight (33 l.) prawdopodobnie zniknęła w 2000 roku, mając niespełna 20 lat. Niektóre amerykańskie media twierdzą jednak, że 18. Amanda Berry (26 l.) zaginęła w 2003 roku jako 16-latka.
Porwał je kierowca szkolnego autobusu Ariel Castro (52 l.). Jedna wracała wtedy ze szkoły, inna z pracy. Odtąd mieszkały z porywaczem i jego braćmi w wieku 50 i 54 lat, którzy je więzili. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w domu grozy z sufitów zwisają łańcuchy, kobiety trzymano w piwnicy, a Amanda w niewoli urodziła 6-letnią dziś córkę. Wycieńczone kobiety trafiły do szpitala. Mężczyźni zostali aresztowani. Sąsiedzi są w szoku. Mówią, że grillowali z Arielem i wydawał się być miłym facetem, który w wolnych chwilach gra na gitarze.