Ostatnią deską ratunku może być lokalny kongresmen ze Staten Island Michael Grimm, który obiecał, że nie zgodzi się na podwyżki. – W 2008 most kosztował jeszcze dziesięć dolarów. Według przepisów federalnych podwyżki mogą sięgać jedynie 10 proc. w ciągu pięciu lat – przypomina Grimm.
Ale MTA nie przejmuje się tym. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że już dziś przejazd kosztuje 13 dol., czyli podwyżka jest wyższa niż 10-procentowa. Co grozi MTA? Teoretycznie agencja powinna stracić w takim wypadku dotacje federalne. Grimm zapowiada, że tak się stanie jeśli dojdzie do kolejnej podwyżki.
Mieszkańcy Staten Island czują się wyjątkowo poszkodowani – do innych dzielnic Nowego Jorku mogą dojechać jedynie mostem. Tymczasem np. inne mosty – przez East River z Manhattanu na Brooklyn i Queens są bezpłatne. A te płatne, jak Whitestone, czy RFK są sporo tańsze – nawet po planowanych podwyżkach opłata miałaby wynosić 7.50 dol. O tym jakie to są koszty mówi nam czytelnik Super Expressu – Michał, który codziennie dojeżdża z domu na Staten Island do pracy na Greenpoincie. – Żeby nie stać w ogromnych korkach każdego dnia wyjeżdżam z domu o 6:30. Wówczas droga do pracy zajmuje mi godzinę. Gdybym wyjechał około 7 rano tą samą trasę pokonywałbym w ciągu dwóch godzin. Na Staten Island mieszkam od ośmiu lat i jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby nie było korków na Brooklyn-Queens Expressway – opowiada. – Na dojazdy wydaję mnóstwo pieniędzy. Każdego dnia mam do pokonania 30 mil w jedną stronę, a do tego Verrazano… W związku z tym, że mam E-ZPASS i jestem rezydentem wyspy za przejazd pałcę 5.76 dol., a nie 13. Jednak mimo to w całym miesiącu zabiera się z tego niezła kwota – dodaje.
Allen Cappelli, członek zarządu MTA i mieszkaniec Staten Island zaproponował, by dla takich osób jak pan Michał wprowadzić tylko jedną opłatę dzienną. Przypomnijmy, że podwyżka opłat za mosty to nie jedyny pomysł MTA na łatanie dziury w swoim budżecie. Zarząd komunikacji planuje również podniesienie opłat za przejazdy metrem, autobusami i tunelami.