Akcję gaśnicza utrudniał silny wiatr. Pożar rozprzestrzenił się na sąsiednie domy. Wkrótce budynki zawaliły się jak domki z kart...
Ratownikom udało się ugasić pożar dopiero w czwartek rano. – Budynki zostały całkowicie zniszczone, nie nadają się do zamieszkania. A to, co z nich zostało, trzeba będzie do reszty wyburzyć – stwierdził Mike Fleming, szef miejscowej straży pożarnej.
Z powodu pożaru uszkodzone zostały także samochody mieszkańców, które stały zaparkowane na ulicy. – To wyglądało jak film katastroficzny. Z okien kilku budynków jednocześnie buchał ogień. Nie wiedziałem, co robić – opowiada przerażony mężczyzna, mieszkający po przeciwnej stronie ulicy.
Szczęśliwie strażakom udało się w porę ewakuować zagrożonych lokatorów. Ratownicy wynieśli także z budynku małe pieski, jednego po drugim... Cztery osoby oraz dwóch strażaków z niewielkimi obrażeniami ciała trafiło do szpitala. 26 osób straciło dach nad głowami i dorobek całego życia.