Powoli spełniają się najgorsze scenariusze. Od początku roku sytuacja w Korei Północnej staje się coraz bardziej niebezpieczna. Nit już nie mówi o pokojowych pertraktacjach (zresztą zerwanych jednostronnie przez reżim Kim Dziong Ila pod koniec zeszłego roku). Teraz wszyscy zastanawiają się, jak nie dopuścić do wybuchu międzynarodowego konfliktu.
Sytuacja jest tym bardziej skomplikowana, że władze w Phenianie dążą wręcz do konfrontacji. W niedzielę przeprowadzono pierwszy pokaz siły - podziemny test nuklearny. W poniedziałek, zaledwie kilka godzin po tym, jak cała Europa i Stany Zjednoczone potępiły militarne próby, w stronę Japonii poleciały dwie ćwiczebne rakiety krótkiego zasięgu.
ONZ jest bezradna. Jedyne, co Rada Bezpieczeństwa może zrobić, to grozić dotkliwymi sankcjami gospodarczymi. Takie argumenty zdają się jednak zupełnie nie przemawiać do reżimu Kim Dzong Ila i trudno się dziwić, skoro mogą to być jedynie czcze przechwałki.
Jakiekolwiek próby izolowania Korei Północnej są bowiem zawsze blokowane przez Chiny - jednego z pięciu stałych członków Rady Bezpieczństwa, mających prawo veta.