Do tragedii doszło 19 maja. To wówczas podczas zabawy kilku chłopców postanowiło zamknąć w stodole znajomego 11-latka. Według lokalnych mediów, chwilę wcześniej między rówieśnikami doszło do kłótni. Emocje buzowały i były napięte, skoro rówieśnicy ofiary zaryglowali oni drzwi i przybili je gwoździami. Po kilku minutach stodoła zaczęła płonąć. - Przyszedł sąsiad, we dwóch próbowaliśmy wedrzeć się do budynku. Kiedy weszliśmy, było już za późno. Widać, że stodoła paliła się już bardzo długo. Nie byliśmy w stanie go uratować. Ciało było już spalone - relacjonował jeden ze świadków tragedii portalowi iz.ru.
Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że ogień pojawił się najpierw wewnątrz budynku. Tak też twierdziły dzieci, które zamknęły w środku 11-latka. Przekonywały one ratowników, że ogień został podłożony przez 11-latka i twierdziły, że prosiły o pomoc okolicznych mieszkańców. Sprawę badają teraz śledczy. Policjanci na czas prowadzonego śledztwa zabrali znajomym 11-latka telefony komórkowe. Liczą, że znajdą w nich materiały, które wskażą dokładny przebieg tej tragicznej śmierci.
Tymczasem na miejscu zdarzenia, poruszeni nim mieszkańcy stawiają znicze i kwiaty...