To był prawdziwy horror! Grupa kilkunastu osób chciała urządzić sobie weekendową przejażdżkę kolejką linową w kraju Libereckim w Czechach. Dwa wagoniki przemieszczały się właśnie w dół góry Jeszted. W jednym z nich było kilkanaście osób i pracownik, w drugiej tylko maszynista. W pewnym momencie na oczach przerażonych ludzi jeden z wagoników runął na ziemię z wysokości 30 metrów! Był to ten wagonik, którym jechał jedynie pracownik. Niestety, mężczyzny nie udało się uratować. Upadek z takiej wysokości nie dał mu żadnych szans na przeżycie. Tymczasem pasażerowie nie wiedzieli, czy wagonik, w którym utknęli, także za chwilę nie uderzy o ziemię. Szczęśliwie nie doszło do tego i wszyscy zostali ewakuowani. Co dzieje się teraz z ocalałymi pasażerami? O katastrofie w Czechach napisał "Blesk". Jak informują dziennikarze z Czech, pasażerowie są w stanie szoku i zostali objęci pomocą psychologiczną.
NIE PRZEGAP: Dramat księcia Harry'ego! W panice planuje powrót do Anglii
NIE PRZEGAP: Inwazja pcheł wampirów! Wchodzą do domów, naukowcy ostrzegają
Widzieli moment tragedii i upadek wagonika na ziemię i wielu nadal nie może dojść so siebie po tym przeżyciu. Jak mogło dojść do takiej katastrofy? Co zawiniło? "Blesk" zapytał o to eksperta z nie istniejącej już firmy, która jeszcze w 1975 roku zajmowała się konserwacją feralnej kolejki. „To musiało się wydarzyć, gdy kabina znajdowała się tuż nad masztem nośnym i nie była wystarczająco obciążona i podczas szarpnięcia zeskoczyła z liny nośnej” – wyjaśnia František Stryka, były konstruktor kolei linowej z firmy Transporta. Tymczasem trwa policyjne śledztwo, które ma wskazać winnego zaniedbań technicznych.