Mobilizacja na Białorusi
Jak donoszą niezależne białoruskie media, na polecenie Aleksandra Łukaszenki w kraju trwa tajna mobilizacja. Mężczyźni z całego kraju są pilnie wzywani do służby wojskowej. Chorąży i oficerowie dostają propozycje awansów. Szczególnie pożądani są kierowcy czołgów i wozów bojowych. "Nasza Niwa" dotarła do informacji, z których wynika, że białoruskie firmy i przedsiębiorstwa mają przygotowywać listy pracowników podlegających poborowi. Generałowie odwiedzają zakłady pracy, werbują mężczyzn do wojska i przygotowują ludzi do wojny. Według gazety do przygotowania list poborowych zostały zobowiązane nawet szkoły i uniwersytety. Może to oznaczać, że planowane jest rozszerzenie skali białoruskiej tajnej mobilizacji.
Doniesieniom tym wtóruje sztab generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Według ich informacji pod pozorem szkoleń trwa potajemna mobilizacja do sił zbrojnych Białorusi. Jak podano, trwają przygotowania operatorów przeciwlotniczych systemów rakietowych i załóg czołgów.
Mobilizacja w Mołdawii
Anatolie Nosatie w wywiadzie dla mołdawskiej telewizji TVR poinformował natomiast, że do mobilizacji może dojść również w jego państwie. Minister obrony przyznał, że niektóre rosyjskie rakiety, które zostały wystrzelone w kierunku Ukrainy, przeszły nad terytorium Mołdawii. Podkreślił przy tym, że taka sytuacja może więc powtórzyć, przez co wezwał m.in. NATO do pomocy. Dopytywany, czy rozważany jest również wariant powszechnej mobilizacji do wojska, stwierdził, że "aby ten scenariusz mógł się rozegrać, muszą nastąpić poważne zmiany na froncie na Ukrainie". - Na przykład, jeśli walki przeniosą się bliżej naszych granic, jeśli nastąpią zmiany dotyczące migracji do naszego kraju z Ukrainy, lub jeśli zauważymy mobilizację jednostek wojskowych w strefie działań wojennych, to może się to zdarzyć - stanowczo oznajmił.