Od wczoraj, kiedy ruszyła sprzedaż komórek, Kubańczycy szturmują salony firmy telekomunikacyjnej Cubacel. Ludzie ustawiają się w długich kolejkach po upragnione telefony, które dotąd były przywilejem funkcjonariuszy państwowych i cudzoziemców. Nie odstrasza ich nawet wysoka cena - najtańszy aparat kosztuje w przeliczeniu prawie 65 dolarów, przy sredniej pensji wynoszącej zaledwie zaledwie 18 dolarów.
Na używanie telefonów komórkowych Kubańczykom zezwolił nowy prezydent Raul Castro, który w lutym zastąpił swego chorego brata Fidela. Wcześniej wprowadził do wolnej sprzedaży objęty dotąd ścisłym racjonowaniem sprzęt elektryczny i elektroniczny, m.in. komputery, wideo i telewizory.