To już oficjalne! Ostatniej formalności stało się zadość. Przed chwilą amerykański Kongres zakończył podliczanie głosów elektorskich i oficjalnie zatwierdził zwycięstwo Joe Bidena (78 l.) w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Przed Bidenem już tylko zaprzysiężenie, które odbędzie się 20 stycznia, potem zacznie urzędowanie w Białym Domu. Obrady Kongresu zostały wczoraj zakłócone przez rozjuszony tłum zwolenników Trumpa, który wdarł się na teren Kapitolu, linczując policjantów i wbiegając między biurka kongresmenów.
NIE PRZEGAP: Zamieszki w USA! Zwolennicy Trumpa odbili Kapitol, są OFIARY
Doszło do zamieszek, cztery osoby nie żyją, kilkunastu policjantów jest rannych. Trump początkowo wspierał sprawców rozruchów, nazywając ich "patriotami", potem opamiętał się na tyle, że wezwał ich do zachowania spokoju. Wcześniej jednak sam podżegał do niepokojów, namawiając ludzi do marszu na Kapitol i powtarzając, że wybory zostały sfałszowane i tak naprawdę Biden przegrał. Wcześniej sądy stanowe oraz sąd najwyższy oddaliły wszelkie skargi składane przez ludzi Trumpa, którzy próbowali dowodzić, że część głosów oddanych na Bidena jest nieważna.
NIE PRZEGAP: Twitter i Facebook BLOKUJĄ Donalda Trumpa! Zamieszki w USA
Teraz Trump spuszcza z tonu, choć nie całkowicie. W najnowszym oświadczeniu stwierdza, że 20 stycznia opuści Biały Dom, choć wcześniej CNN powołując się na prezydenckich doradców informował, że Trump może odmówić oddania władzy. Jednak nie zapowiada złożenia broni! "Mimo że całkowicie nie zgadzam się z wynikiem wyborów, a fakty przemawiają na moją korzyść, to 20 stycznia nastąpi spokojne przekazanie władzy. Zawsze powtarzałem, że będziemy kontynuować naszą walkę o to, by liczono tylko legalne głosy. Chociaż wydarzenia te oznaczają koniec najwspanialszej pierwszej kadencji prezydenckiej w dziejach, to tylko początek naszej walki o to, by ponownie uczynić Amerykę wielką" - głosi oświadczenie Trumpa.