Ogromna eksplozja niszczy cały amerykański kontynent, a chmura pyłu uderza w niebo i przykrywa słońce. Na świecie panuje ciemność, a ci, którzy przeżyli, wiedzą, że zostało już niewiele czasu, bo trwająca tak długo wulkaniczna zima doprowadzi do wyginięcia życia na Ziemi. W zeszłym roku takie scenariusze snuli naukowcy z NASA po odkryciu, że warstwa lawy w słynnym superwulkanie w Yellowstone jest trzykrotnie większa, niż pierwotnie sądzono.
Gdyby ten wulkan wybuchł, doszłoby do końca świata. Niestety, teraz naukowcy z Amerykańskiej Unii Geofizycznej (AGU) w Waszyngtonie alarmują, że wpadli na trop drugiego superwulkanu, jaki może zagrozić ludzkości! Odkrycia dokonali przyglądając się górze Mount Cleveland, znajdującej się na alaskańskiej wyspie Chuginadak. Okazuje się, że może to być wierzchołek góry lodowej, czy raczej ognistej - według badaczy Cleveland to tylko część całego łańcucha 80 połączonych ze sobą wulkanów. Gdyby wybuchły wszystkie naraz, skutki byłyby porównywalne do ekslozji superwulkanu z Yellowstone.