Rozpoczął się kontratak Ukraińców w regionie kurskim. Tym samym sytuacja w tamtym regionie odwróciła się o 180 stopni, ponieważ wcześniej to wojska Putina prowadziły ofensywę na terytorium, które jest częścią Rosji. Działania te były częściowo udane, a Rosjanom udało się odbić niektóre ziemie zajęte przez Ukraińców. Teraz jednak znowu muszą ich bronić. Taki rozwój wydarzeń zaskoczył Rosjan, co przyznają nawet tamtejsze media.
- Rosja dostaje to na co zasługuje - stwierdził Andrij Jermak, szef kancelarii prezydenta Ukrainy.
Według nieoficjalnych informacji cytowanych przez portal defence24.pl Ukraińcy rozpoczęli uderzenie w kierunku północno-wschodnim, między innymi z rejonu Sudży na Bolszoje Sołdatskoje, a atak ma być wspierany przez środki walki radioelektronicznej, którym udało się obezwładnić część rosyjskich bezzałogowców. Przeciwko siłom ukraińskim używane są jednak również systemy kierowane światłowodowo, niewrażliwe na zakłócenia.
Wojska ukraińskie wkroczyły do obwodu kurskiego 6 sierpnia 2024 r. Tłumaczono wówczas, że jednym z celów ich ofensywy było zmuszenie Rosjan do przerzucenia części ich sił z Donbasu na wschodzie Ukrainy. Pod koniec sierpnia Kijów kontrolował 1250 km kwadratowych terytorium tego obwodu, jednak od września siły ukraińskie zaczęły tracić teren w wyniku kontrofensywy rosyjskiej armii.
W listopadzie źródła w armii Ukrainy informowały, że pod jej kontrolą znajduje się już tylko około 800 km kwadratowych terytorium Rosji. Według źródeł zachodnich w walkach w obwodzie kurskim Rosjan wspiera ponad 10 tys. żołnierzy z Korei Północnej.