Jak to możliwe, że jeden człowiek mógł być obecny w dwóch miejscach naraz, mówić za każdym razem co innego i spotykać się z innymi osobami? „Rzeczpospolita” ujawnia nieznane dotychczas protokoły z przesłuchań świadków, które przeprowadzali Rosjanie po tragedii z 10 kwietnia. Materiały trafiły do Polski jeszcze przed oficjalnymi dokumentami. Zapisy przesłuchań budzą wiele kontrowersji.
Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że Wiktor Anatoliewicz Ryżenko, pomocnik kierownika kontroli lotów, był przesłuchiwany w tym samym czasie przez dwóch różnych śledczych. Między godziną 14 a 16 czasu moskiewskiego przesłuchiwał go kapitan nauk prawnych A.A. Aleszyn, a między 14 a 15 – porucznik nauk prawnych O.N. Macakow.
Mało tego, kontroler, który sprowadzał na ziemię prezydencki samolot, który w gęstej mgle podchodził do lądowania mógł kłamać na przesłuchaniach. Skąd ten wniosek? W dwóch przesłuchaniach mówi zupełnie coś innego.
W protokole przesłuchania, którego dokonywał A.A. Aleszyn, Ryżenko twierdzi, że przy odległości 1,1 km (co zostało poprawione na 1,5 km), tuż przed podaniem polskiej załodze komendy wzywającej do przerwania lądowania, widział Tu-154 na wskaźniku monitora. W drugim protokole Ryżenko zeznał, że przy odległości 1,5 – 1,7 km– nie widział już samolotu na monitorze.
Poza tym kontroler raz zeznał, że gdy samolot był w odległości dwóch kilometrów od pasa lotniska, wskaźnik na czujniku lokatora lądowania mrugnął. Tego zdania nie ma już jednak w drugim protokole.
Czy kontroler ze Smoleńska kłamał, a może miał luki w pamięci i nie był w stanie dokładnie odtworzyć zdarzeń przed katastrofą? Jak wyglądały oba przesłuchania i jak to możliwe, że Ryżenko odpowiadał na pytania śledczych w tym samym czasie ? Na te pytania powinna odpowiedzieć rosyjska prokuratura, która o dziwo nie dopatrzyła się nieścisłości w zeznaniach.