Czy kiedykolwiek ujawnią prawdę, a może nigdy nie usłyszymy dramatycznej relacji najważniejszych świadków katastrofy? Paweł Plusnin i Wiktor Ryżenko, kontrolerzy ze Smoleńska, których odnaleźli dziennikarze „Superwizjera” milczą jak zaklęci na temat tego co działo się podczas tragicznego lądowania tupolewa 10 kwietnia.
Przeczytaj koniecznie: Prezydent Lech Kaczyński zginął przez bałagan w lotnictwie
Byli wprawdzie przesłuchiwani przez rosyjskich śledczych, z którymi był płk Ireneusza Szeląga z Wojskowej Prokuratury Wojskowej, a Plusnin udzielił nawet wywiadu rodzimemu portalowi internetowemu, ale z polskimi dziennikarzami nie chcą rozmawiać.
Mają coś do ukrycia? Boją się, że Polacy będą dociekliwie drążyć temat i wydobędą od nich trzymane w tajemnicy szczegóły katastrofy? A może milczą dla dobra śledztwa, bo chcą mieć spokój?
- Zrobiłem wszystko, żeby do tego nie doszło - powiedział dziennikarzom tvn odnaleziony na jednym z osiedli w Smoleńsku Plusnin.
Jeszcze bardziej skryty był Wiktor Ryżenko. Kiedy reporterzy do niego zadzwonili powiedział, że to nie on i odłożył słuchawkę.
Nie sposób odnieść wrażenia, że kontrolerzy ze Smoleńska zachowują się tak, jakby się ukrywali. Jedynego wywiadu dla mediów, i to dla rosyjskiego portalu internetowego Life News udzielił Plusin w dniu katastrofy. 10 kwietnia mówił, że załoga słabo mówiła po rosyjsku, nie potrafiła nawet dokładnie podawać liczb i doradzał pilotom lądowanie na zapasowym lotnisku.
Ta wersja odbiega nieco od zeznań jakie złożył przed prokuraturą. „Superwizjer” ustalił, że kontroler ze Smoleńska na początku przypuszczał, że załoga może kiepsko władać rosyjskim. Kiedy jednak skontaktował się z nią po raz pierwszy uznał, że zrozumie komendy wydawane przez dyspozytora lotów.
Patrz też: Kontrolerzy ze Smoleńska byli pijani?!
Wcześniej Plusnin rozmawiał z dyżurnym sztabu kierującego lotnictwem wojskowo-transportowym Sił Powietrznych Federacji Rosyjskiej w Moskwie, by rozważyć odesłanie tupolewa na inne lotnisko.