Czarne skrzynki zarejestrowały jak piloci Jaka_40, który wcześniej lądował z Smoleńsku ostrzegają załogę Tu-154M przed gęstą mgłą spowijającą lotnisko, ale czy kontrolerzy ze Smoleńska przekazali tupolewowi prawdziwe dane o pogodzie?
O sensacyjnych ustaleniach donosi „Fakt”. Gazeta twierdzi, że wieża kontroli lotów korzysta z danych stacji na lotnisku oddalonym aż o 10 kilometrów, w dodatku położonym na innej wysokości. Smoleńscy kontrolerzy nie mają po prostu własnej stacji meteo, więc najczęściej podają prognozy wyglądając przez okna baraku, w którym pełnią służbę.
- To groteska. Oni prognozowali na oko - mówi Faktowi Jerzy Polaczek (49 l.), były minister infrastruktury i członek sejmowej podkomisji ds. lotnictwa wyjaśniającej przyczyny katastrofy. Kontrolerzy mieli określać widoczność i gęstość mgły na podstawie tego co widzieli.
Ściągawkę wzięli ze stacji meteo, która znajduje się na lotnisku oddalonym o 10 km. Mało tego, piloci 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa Transportowego ujawnili jeszcze, że to lotnisko jest już od roku zamknięte.
Meteorolodzy nie dowierzają, że Rosjanie dopuścili do sytuacji, w której w tak fatalnych warunkach prognoza pogody opracowywana była w zupełnie innym miejscu, chociaż urządzenia pomiarowe powinny znajdować się tuż przy pasie startowym.
Rafał Bąkowski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej jest pewny, że kontrolerzy podali złą prognozę. Nie trezba być synoptykiem, by wywnioskować, że na podmokłym, bagnistym terenie, w sąsiedztwie głębokiego jaru panują inne warunki atmosferyczne niż w okolicach stacji meteo oddalonej o 10 km.