"Uważam ten pomysł za przedwczesny, dwuznaczny i nieuwzględniający kontekstu militarnej agresji Rosji na Ukrainę. Dla grekokatolików z Ukrainy teksty i gesty stacji XIII tej drogi krzyżowej są niezrozumiałe, a nawet obraźliwe, zwłaszcza w kontekście spodziewanego drugiego, jeszcze bardziej krwawego ataku wojsk rosyjskich na nasze miasta i wsie. Wiem, że nasi rzymskokatoliccy bracia podzielają te myśli i doświadczenia - to komentarz zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Światosława Szewczuka. Podobnego zdania jest nuncjusz apostolski w Kijowie, arcybiskup Visvaldas Kulbokas, choć ten próbuje zrozumieć motywacje papieża Franciszka. "Pod krzyżem jesteśmy wszyscy synami i córkami Boga, zarówno agresor, jak i zaatakowany. W tym kontekście są to Rosja i Ukraina" - powiedział. Przyznał jednocześnie, że sam nie zorganizowałby modlitwy w ten sposób. "Pojednanie musi przyjść, kiedy zakończy się agresja i gdy Ukraińcy będą mogli nie tylko uratować życie, ale także wolność".
CZYTAJ TAKŻE: Piekło ukraińskiej sołtyski. Spędziła 20 dni w rosyjskiej niewoli. To, co jej robili przeraża!
Rozważania do stacji, przy której krzyż mają nieść wspólnie Ukraińcy i Rosjanie napisały dwie kobiety, przyjaciółki: ukraińska pielęgniarka pracująca w szpitalu w Rzymie i Rosjanka, studentka pielęgniarstwa. Nie wiadomo jednak, czy do realizacji kontrowersyjnego pomysłu Watykanu dojdzie. "Pracujemy nad tą kwestią, starając się wyjaśnić trudności w jej realizacji i możliwe konsekwencje" - komentuje ambasador Ukrainy przy Watykanie, Andrij Jurasz, któremu propozycja papieża się nie podoba.
CZYTAJ TAKŻE: Zgwałcili ją, zabili, ciało rzucili na śmietnik. 16-latki z Buczy szukała cała rodzina