- Myślałem, że to naprawdę już koniec - tak Mal Martin (58 l.) wspomina 61 dni, które spędził pod respiratorem w szpitalu w Bridgend. Mężczyzna trafił tam po zakażeniu koronawirusem. Okazało się, że w jego przypadku objawy są nie tylko bardzo ciężkie, ale i zupełnie nietypowe. POdczas gdy walczył o życie, jego kolejne organy odmawiały posłuszeństwa.
Były to początkowo płuca i nerki, potem układ nerwowy. Mężczyzna miał halucynacje, wszędzie widział... maski. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Okazało się, że pojawiła się tajemnicza martwica tkanek i kilka palców u ręki 58-latka musiało zostać amputowanych, a potem pacjent przestał trwale widzieć na jedno oko. Jednak jego przetrwanie określane jest jako cud i mężczyzna cieszy się, że wyszedł ze szpitala żywy.