W ten dramat aż trudno uwierzyć. Młody mężczyzna rozchorował się po tym, jak postanowił zjeść resztki dania na wynos, jakie jego współlokator zostawił w lodówce. Jak informuje "Daily Star", niedługo po tym, jak dojadł kurczaka z makaronem, kupionego dzień wcześniej w jednej z lokalnych restauracji, chłopak dostał wysokiej temperatury, a jego tętno wzrosło do 166 uderzeń na minutę. Zaczął go bardzo mocno boleć brzuch, miał nudności, a na jego skórze pojawiły się fioletowe przebarwienia. Szybko trafił do szpitala, gdzie lekarze zaczęli walczyć o jego życie. Z wywiadu wynikało, że nie cierpi na żadną alergię, ma komplet szczepień przeprowadzanych zgodnie z kalendarzem i rzadko spożywa alkohol. Palił za to dwie paczki papierosów tygodniowo i codziennie popalał marihuanę. Do czasu zjedzenia posiłku był zdrowym dwudziestolatkiem. Co więc się stało?
CZYTAJ TAKŻE: Co grozi Rosji za inwazję na Ukrainę? Unia Europejska ujawnia! Putin się wystraszy?
Okazało się, że mężczyzna miał we krwi bakterię Neisseria meningitidis (dwoinka zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych), która spowodowała bardzo agresywną infekcję: jego nerki przestały działać, a krew zaczęła krzepnąć. Ostatecznie doprowadziła do sepsy. W efekcie chłopakowi trzeba było amputować obie nogi pod kolanami. Wstępne ustalenia mówią o tym, że zakaził się prawdopodobnie przez resztki śliny obecne w jedzeniu, a infekcja miała tak dramatyczny przebieg, ponieważ ominął jedno ze szczepień przypominających przeciwko meningokokom, jakiemu powinien się poddać w wieku 16 lat.
CZYTAJ TAKŻE: Alec Baldwin jednak NIE strzelił do operatorki? Szokujące ustalenia ekspertów