Dramatyczny pożar miał miejsce w Kanadzie. W zeszły piątek ok. godz. 10 ran strażacy otrzymali informację o niewielkim pożarze na Cabana Street w Sherbrooke. Świadkowie zgłoszenia poinformowali służby, że "ktoś podpalił manekina z silikonu". Po ugaszeniu ognia, strażacy po uzgodnieniu z miejscową policją, zdecydowali, że spalony manekin zostanie wyrzucony do kontenera przy komendzie w Sherbrooke. Nie mają do niego dostępu osoby postronne - tłumaczył na specjalnej konferencji prasowej Danny McConnel, szef lokalnej policji.
ZOBACZ: SZOK! Nieboszczyk ożył na własnym pogrzebie! Jest wideo!
O całej sprawie wszyscy by szybko zapomnieli, gdyby nie późniejsze zgłoszenie o zaginionej kobiecie, którą poszukiwał jej mąż. Policji udało się namierzyć telefon zaginionej, odnaleziony w opuszczonym samochodzie niedaleko wcześniejszego pożaru. Jeden policjantów połączył fakty i okazało się, że wyrzucony na śmietnik manekin, to spalone ciało poszukiwanej kobiety.
- Oczywiście przepraszamy za całą sytuację. Zapewniamy, że rodzina kobiety jest informowana o każdym kluczowym aspekcie dochodzenia - przekazał McConnel, dodając, że "funkcjonariusze są myślami z rodziną, partnerem i dziećmi kobiety". Po całym zajściu strażacy biorący udział w akcji zostali objęci pomocą psychologa.
Jak pomogło dojść do tak makabrycznej pomyłki? Na to pytanie próbował odpowiedzieć w rozmowie ze stacją CBC patolog dr Robert Nicholson. Ekspert wyjaśnił, że spalone zwłoki człowieka są pozbawione wody i ważą zdecydowanie mniej niż ludzkie ciało. - Osoba ważąca ok. 70 kg po spaleniu będzie ważyła mniej niż 30 kg. Jeżeli ktoś jest mocno poparzony, to nie wygląda już jak normalna osoba. Cała sytuacja z pewnością nie była celowa - dodał.