W tej chwili trudno powiedzieć. Roman Cymbaliuk, dziennikarz ukraińskiej agencji UNIAN podaje: "Około godz. 10 14 kwietnia z krążownika rakietowego "Moskwa" do Sewastopola przetransportowano 14 marynarzy, w tym szefa służby medycznej statku. Personel wojskowy dotarł do nabrzeża motorówką, gdzie czekały już na nich karetki" - napisał na Facebooku. Co z resztą rosyjskich marynarzy? "Los pozostałych 496 członków załogi nie jest znany" - podaje dziennikarz. Z kolei Anton Heraszczenko, doradca ukraińskiego ministerstwa obrony, twierdzi, że w wyniku eksplozji, do jakich doszło po uderzeniu krążownika przez ukraińskie rakiety, mogły zginąć setki marynarzy. "Daily Mail" przywołuje też słowa polityka Ilyi Ponomareva, który powiedział, że uratowano tylko 50 osób. Jeszcze inne stanowisko prezentuje Kreml. Krótko po tym, jak potwierdzono, że krążownik został zaatakowany, rosyjska strona poinformowała, że to żadna eksplozja, a jedynie pożar, który już udało się ugasić, a setki członków załogi ewakuowano na inne statki na Morzu Czarnym.
CZYTAJ TAKŻE: Horror w Mariupolu. Rosjanie wykopują zwłoki, zakazują pochówków. "Na każdym podwórku strażnik"
Krążownik "Moskwa" był jednym z najważniejszych okrętów wojennych Rosji. Zgodnie z doniesieniami ukraińskiej strony, jednostka została trafiona dwiema rakietami manewrującymi Neptun. "Tylko strata okrętu podwodnego zdolnego wystrzeliwać pociski balistyczne albo Kuzniecowa [rosyjskiego lotniskowca - przyp. red.] byłaby większym ciosem dla rosyjskiego morale i reputacji marynarki wojennej w rosyjskim społeczeństwie" - komentował dla CNN emerytowany kapitan amerykańskiej marynarki, Carl Schuster. "Incydent to kolejna ogromna strata pod względem wiarygodności Rosji" - ocenił natomiast jeden z zachodnich urzędników, na którego słowa powołuje się "Daily Mail".
CZYTAJ TAKŻE: Rosjanie jak naziści? Mariupol zamienili w GETTO. Oznaczają mieszkańców tym znakiem