Meghan Markle marzyła się nawet prezydentura w Stanach Zjednoczonych. Chciała być wpływową personą, która przejmie władzę w USA i pociągnie za sobą męża. Takie informacje regularnie pojawiały się na łamach amerykańskiej i brytyjskiej prasy, odkąd tylko książęca para zamieszkała w Kalifornii. Wielką nadzieją na wejście do polityki była dla Meghan znajomość z kluczowymi na amerykańskich salonach postaciami - Barackiem Obamą i jego żoną Michelle. Wydawała się ona dość zażyła. Nie ukrywająca swoich demokratycznych sympatii Meghan poznała Michelle Obamę osobiście kilka lat temu, Harry współpracował z Barackiem Obamą przy okazji organizacji Invictus Games. Na nielicznych wspólnych zdjęciach Harry i Obama wydawali się dobrymi kumplami. Z pewnością bardzo się to podobało Meghan Markle. Ale ostatnie dni musiały być dla niej ciosem.
NIE PRZEGAP: Królowa wyrzuci księcia z domu przez skandale? William uknuł plan
NIE PRZEGAP: Szok na śmietniku! Ktoś wyrzucił szafę z dzieckiem w szufladzie
Barack Obama nie zaprosił książęcej pary na swoje 60-te urodziny. Jak ujawnia biografka Harry'go Angela Levin, sprawa ma swoje drugie dno. Wygląda na to, że na najlepszych salonach uciekinierzy z Anglii nie mają czego szukać... "Oni skierują się w stronę Williama, chcą zdystansować się wobec tej pary. Zawsze wysoko cenili Harry'ego, ale jestem pewna, że przejrzeli Meghan" - mówi Angela Levin, podkreślając, że atak na królową i resztę rodziny królewskiej został uznany przez Obamów za przejaw bardzo złego smaku. Gest Obamy może być sygnałem dla innych ważnych postaci w kręgach demokratów, że Meghan i Harry nie są mile widziani na salonach. Czyżby Meghan musiała zadowolić się byciem drugoligową celebrytką i zapomnieć o politycznych ambicjach?