"Ten rok będzie pierwszym, w którym nie spędzę z moim mężem rocznicy naszego ślubu przypadającej w lipcu, to bardzo trudne i zasmuca mnie. Ale nie mamy z mężem innego wyjścia, niż tylko słuchać lekarzy. Codzienne rozmowy z Albertem i dziećmi pozwalają mi zachować pogodę ducha, ale tęsknię za nimi. To było wyjątkowe przeżycie móc gościć ich tutaj w Afryce. Nie mogę się doczekać, kiedy znów będe mogła z nimi być" - tak brzmi oficjalne oświadczenie, które wystosowała do całego świata księżniczka Monako. Od stycznia nie była widziana z rodziną, a w marcu wyjechała z księstwa Monako do Afryki, gdzie oficjalnie dogląda swojej fundacji charytatywnej chroniącej nosorożce przed wyginięciem. Jednak chociaż minęły już trzy miesiące od wyjazdu księżnej, to ona nie zamierza wracać! W Monako zostali książę Albert i 6-letnie bliźniaki, dzieci Charlene i władcy Monako.
NIE PRZEGAP: Księżniczka zbuntowała się przeciwko królowej? Jedna rzecz była dla niej ważniejsza
Oficjalnie powodem przedłużania się wizyty była infekcja księżnej Monako, jednak ona sama tajemniczo milczała. Spekulowano o poważnym kryzysie w jej małżeństwie. Zwłaszcza, że tuż przed wyjazdem dziwnym trafem wybuchł seks skandal z udziałem księcia Alberta, który okazał się ojcem jeszcze jednego nieślubnego dziecka i w dodatku przyszło ono na świat, kiedy władca Monako i Charlene byli już parą. Jeszcze przebywając w Monako księżna zaczęła szokować poddanych - ogoliła pół głowy, potem w Afryce jej fryzura stała się jeszcze dziwniejsza. Czy aby w oświadczeniu Charlene jest cała prawda?..