O morderstwie pierwszy poinformował mąż młodej nauczycielki, Jonathan Crupi. Policja podaje, że znalazł on jej ciało ok. 2.30 po południu w mieszkaniu przy 1446 Forest Hill Rd w dzielnicy New Springville, niedaleko Staten Island Mall. Kobieta zginęła najprawdopodobniej w czwartek przed południem. NYPD podejrzewa, że było to włamanie, które zakończyło się morderstwem. W mieszkaniu panował potworny bałagan, ale na razie nie wiadomo, czy z domu coś zginęło. Dodatkowo na drzwiach nie odkryto śladów włamania. Nasuwa to wiele wątpliwości. Być może padała ona ofiarą któregoś ze swoich uczniów, policja naturalnie na razie nie wyklucza też udziału męża.
Simeonette Mapes-Crupi była nauczycielką social studies w jednej ze szkół w East New York, bardzo zaniedbanej socjalnie dzielnicy Brooklynu. Jej mąż uczył tam angielskiego.
Rodzina i sąsiedzi byli wstrząśnięci na wiadomość o zbrodni. Dzielnica jest bardzo spokojna, po drugiej stronie ulicy rozpościerają się tereny pola golfowego. Wśród mieszkańców są lekarze, aptekarze, managerowie... – Na początku myślałam, że doszło do bójki – opowiada jedna z sąsiadek.
– Potem zrozumiałam, że musiało się stać coś bardzo złego, ludzie płakali i ściskali się, niektórzy krzyczeli. Jedna z kobiet, która przybyła po południu siedziała na chodniku i głośno zawodziła.
Inni sąsiedzi zgodnie twierdzą, że nic nie słyszeli, aż do momentu, kiedy Jonathan Crupi wybiegł przed dom i nerwowo chodząc rozmawiał przez telefon z policją. – Mówił: Ona nie żyje! Przyszedłem do domu!, Było gorąco! Ona nie żyje, ona nie żyje! Było gorąco, nie było mnie tu, pracowałem! – relacjonuje bezładne słowa mężczyzny kobieta mieszkająca obok. - To było bardzo dziwne...
Na swojej stronie na facebooku, Crupi pisała ostatnio, że przeżyła strzelaninę, do której doszło obok jej szkoły. „Dzięki Bogu, nic nam się nie stało. Podczas letniej szkoły pewnie dowiemy się o co poszło” – pisała. „Do wszystkich, którzy chcą być gangsterami (tych, ze Staten Island, co mówią, że są z Brooklynu): Bądźcie wdzięczni za to co macie i nie próbujcie życia, którego nigdy nie zrozumiecie”. Po tym wpisie jeden z jej znajomych wyraził swoje zbulwersowanie. „To jest po prostu ryzyko pracy w East NY, Brooklyn. Takie historie sprawiają, że bardziej doceniasz to, co masz” – odpisała wówczas