Od 17 maja Danuta Huebner idzie na bezpłatny urlop, żeby rozpocząć kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Jej obowiązki w KE tymczasowo przejmie czeski komisarz. Teoretycznie na stanowisko może wrócić, jeśli jednak otrzyma mandat eurodeputowanej najpóźniej 14 lipca, z Komisji musi odejść. I tu powstaje problem. Kto zasiądzie na jej miejscu i do końca obecnej kadencji KE będzie zajmował się polityką regionalną?
Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", premier Donald Tusk zwleka na razie z decyzją. Nieoficjalnie - z powodu przepychanek kadrowych w partii. Stanowiskiem komisarza zainteresowanych jest bowiem wielu polityków PO.
Dotąd najczęściej pojawiało się nazwisko europosła Janusza Lewandowskiego. Ale niewykluczone, że tę funkcję "na otarcie łez" może dostać Jerzy Buzek, jeśli nie zostanie wybrany na szefa PE. Wśród kandydatów wymienia się też Andrzeja Olechowskiego, jednego z założycieli PO.
W tej sytuacji coraz bardziej realny staje się inny scenariusz. Polski rząd może do końca kadencji KE nie powołać komisarza tymczasowego. Dlaczego? Szef KE José Barroso nie chce dokonywać żadnych roszad personalnych w ramach obecnego składu KE.
Takie wyjście byłoby jednak niewygodne dla samego Donalda Tuska. Opozycja mogłaby mu zarzucić, że odszedł od zasady: jeden komisarz na kraj. Zasady, o którą walczyli głównie Polacy.